Jak uniknąć ubezpieczeniowych pułapek? Poradnik dla klientów

Jak uniknąć ubezpieczeniowych pułapek? Poradnik dla klientów

Powrót do przeszłości

Pamiętam, jakby to było wczoraj. Siedziałem w salonie mojego domu, gdy zadzwonił telefon. Był to agent ubezpieczeniowy, który chciał przedstawić mi nową ofertę. Jak zwykle, chciał jak najszybciej załatwić sprawę, ale tym razem dorzucił dwie ostatnie historie ze swoimi klientami i zaproponował dodatkową opcję szerszego ubezpieczenia.

Przyznają się, nie byłem zbyt entuzjastyczny. Niechętnie przychodzi mi wykupywać droższe ubezpieczenia. Jednak po chwili zastanowienia, zacząłem wyceniać swoje zdrowie, czas i rodzinę, dochodząc do wniosku, że nie warto oszczędzać na bezpieczeństwie.

Ubezpieczeniowe pułapki, o których nie masz pojęcia

W nieruchomościach jest podobnie. Nikt nie myśli o bezpieczeństwie sprzedaży, dopóki nie zdarzy się coś nieprzewidzianego. Mam dla Ciebie trzy historie, które mogą Cię zaskoczyć.

Historia 1: Rodzeństwo w nieruchomościowej pułapce

Gosia, Krystyna, Jan i Tadeusz odziedziczyli dom po rodzicach. Przeprowadzenie spadku nie było łatwe, ale to był dopiero początek realizacji ich planów. Na szczęście jednogłośnie podjęli decyzję o sprzedaży.

Diabeł tkwił jednak w szczegółach. Ustalenie ceny okazało się kluczowym wyzwaniem. Gosia, mieszkająca od 35 lat w USA, wciąż pamiętała dom rodzinny jak ówczesną willę, a Polskę jeszcze z czasów Ludowych. Jan, mieszkający na Śląsku, nie wtrącał się i godził na wszystko, byle tylko szybko spotkać się u notariusza. Krystyna z Krakowa trzymała stronę siostry z USA, a Tadeusz, jako ten, który został w rodzinnym mieście, był naturalnym łącznikiem.

Ostatecznie, po kilku tygodniach rozmów, doszli do kompromisu i ustalili cenę na 375 000 zł. Gosia chciała pół miliona, ale Jan słusznie zauważył, że nieruchomość wymagała remontu. Tadeusz, który pokazywał nieruchomość i bronił ustalonej ceny, jak lew, starał się zrealizować zadanie najlepiej, jak potrafił. Coś w nim pękło, gdy któregoś razu zwolnił się wcześniej z pracy, a po raz kolejny klient wystawił go do wiatru i nie przyszedł na spotkanie.

Po tej rozmowie rodzeństwo mocno obniżyło cenę, więc realny kupiec pojawił się od razu. Niestety, pierwszy z nich nie otrzymał kredytu i wstrzymał sprawę na dwa tygodnie. Kolejny klient wymagał przedstawienia dokumentów związanych z budową domu. Na szczęście kupujący zrozumiał, że dom zbudowali rodzice w latach 80. i oni, jako spadkobiercy, nie dysponują taką dokumentacją. Kupujący wynegocjował jeszcze 10 000 zł i zarezerwował nieruchomość.

Na koniec pozostało jeszcze załatwienie pełnomocnictwa z Apostille od siostry z USA, potwierdzenie braku zaległości w podatku od spadku w urzędzie skarbowym oraz wyjaśnienie kupującemu, że działka ma nieco mniejszą powierzchnię, niż oferowali, ponieważ, jak się okazało, gmina zabrała jej część na drogę. Od decyzji o zakupie upłynęły dwa miesiące na załatwianiu formalności. Szczęśliwie rodzeństwo podpisało akt notarialny. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Misja zakończona, ale czy wszyscy uznali ją za sukces?

Historia 2: Sprzedaż domu z zagranicy

Pan Piotr wraz z żoną i dziećmi kilka dobrych lat temu podjęli decyzję o emigracji. Dzieci dorosły, a rodzice wiążą swoje życie z Wielką Brytanią. W międzyczasie małżeństwo postanowiło zrealizować swoje marzenie o pięknej, bezpiecznej przystani, do której wrócą z emigracji. Odkładali pieniądze, za które rodzina budowała ich wymarzony dom w Polsce.

Jakiś czas temu stanęli twarzą w twarz z prawdą – ich życie to od dawna Wielka Brytania, więc zamiast wynajmować dom, mogliby po prostu go kupić. Po kilku nieprzespanych nocach pan Piotr postanowił wystawić ogłoszenie w Internecie. Podał numer do siebie oraz drugi do niechętnych sprzedaży rodziców. Na domiar złego, ci drudzy musieli zająć się faktyczną sprzedażą domu.

W ogłoszeniu znalazł się krótki opis oraz kilka zdjęć, które właściciele zrobili w czasie ostatniej wizyty w Polsce. Rozdzwoniły się telefony od potencjalnych zainteresowanych. Pan Piotr pomyślał: „To dobry znak, szybko pójdzie”. Telefony w piątek o 22:00 czy w sobotę o 7:00 rano, to ryzyko, z którym sprzedający musi się zmierzyć. Cierpliwie odpowiadał na pytania o szambo, gaz, nazwę projektu i materiały budowlane. Cierpliwie też znosił negocjacje ceny, które opierały się głównie na narzekaniu nabywców. Ostatecznie kupujący i tak rezygnowali z zakupu. Na domiar złego, takie same telefony o tych samych porach odbierali także jego rodzice, którzy są już blisko osiemdziesiątki.

Po ponad roku znalazł się klient, który był gotowy na coś więcej niż negocjacje bez celu. Zadzwonił, wypytał, obejrzał, a ojciec pana Piotra uznał, że to całkiem miły człowiek. Wyrażał chęć zakupu, więc w zasadzie wystarczyło umówić notariusza. Od tego momentu kupujący zaczął mieć szereg pytań. Chciał zobaczyć komplet dokumentów, porozmawiać z kierownikiem budowy, przyjść z własnym fachowcem. Na końcu przysłał listę dokumentów, których zażądał bank kredytujący zakup. Niestety, pan Piotr nie był gotowy na taką sytuację. Udało mu się załatwić część dokumentów potrzebnych do sprzedaży domu, ale liczył, że to wystarczy. Dodatkowo, zapomnieli, będąc w kraju, upoważnić notarialnie kogokolwiek do zbycia nieruchomości. Kupujący zaczął się denerwować, sprawa przeciągać, a telefon w końcu zamilkł. Ojciec pana Piotra przypadkiem dowiedział się, że klient podobno kupił dom w sąsiedniej miejscowości.

Historia 3: Szukali wróbla, znaleźli jaskółkę

Państwo Jan i Marta za pół roku mieli powitać na świecie drugie dziecko. Radosna informacja zbiegła się z planem wykończenia domu, który zaczęli budować zaraz po ślubie. Dom udało się postawić z minimalnym kredytem, trochę pomogli rodzice, a reszta pieniędzy pochodziła z oszczędności. Jednego byli pewni – woleli sprzedać mieszkanie niż stać się zakładnikami swojego banku. Kolejny kredyt zbyt mocno nadwyrężyłby ich budżet.

Małżonkowie ustalili cenę, zrobili kilka zdjęć i we czwartek wieczorem opublikowali ogłoszenie. Pierwsi oglądający pojawili się już w piątek, a w sobotę mieli kilkunastu chętnych. Jednym słowem, sukces. Wśród sobotnich klientów był pan Adam, który płacił gotówką, ale chciał negocjować cenę o 10 tysięcy. Dla sprzedających było to nie do przyjęcia. Codziennie ktoś pytał, a brat pana Jana sugerował, żeby podnieść cenę wyjściową.

Czas zdawał się rozciągać, dziecko rosło, a klientów było coraz mniej. Cztery miesiące później, niewiele zostało z pierwszej fali zainteresowania. Dzwonili głównie pośrednicy, a sporadycznie pojawiający się klienci kręcili nosem na 3 piętro i brak windy. Obniżka ceny o 10 000 zł niewiele pomogła, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, bo z 6 miesięcy do narodzin dziecka zostały 2. W dodatku, mieszkanie nie było z gumy i metr nie kłamał. Jeśli zniosą do piwnicy stół z krzesłami, to jest szansa, że zmieści się łóżeczko dziecięce z przewijakiem. Myśl o kredycie zaczęła się oddalać, bo kolejny członek rodziny niestety obniżał jego potencjalną wartość.

Aż nagle pojawiło się światełko w tunelu, a w zasadzie klient. Stawiał wprawdzie twarde warunki finansowe, ale był elastyczny, jeśli chodziło o termin wyprowadzki. Właściciele przełknęli gorycz obniżki ceny o ponad 25 000 zł. Najważniejsze było to, że zyskali pieniądze na wykończenie domu i mogli zostać w starym mieszkaniu jeszcze przez kilka miesięcy.

Jak uniknąć ubezpieczeniowych pułapek?

Te historie są codziennością i nie sposób ich wszystkich wyliczyć. Każda jest nieco inna, każda niesie za sobą emocje właścicieli, i każda to czyjeś plany i marzenia do zrealizowania. Jeśli myślisz o sprzedaży swojej nieruchomości, to dla własnego bezpieczeństwa zwróć uwagę na dwie kluczowe sprawy:

  1. Niezależnie od powodów sprzedaży, zadbaj o ich bezwzględną realizację. Możesz to zrobić jedynie przy pomocy kupujących, a w tym pomoże Ci poznanie 12 praw nabywców nieruchomości.

  2. Samodzielna sprzedaż to 100% odpowiedzialności. Jeśli nie jesteś w stanie zająć się sprzedażą osobiście, Twoim jedynym zabezpieczeniem jest neutralna i lojalna osoba, której powierzysz to zadanie. Taka, która rzeczowo odpowie na pytania klienta, ale nie zacznie wdawać się w szczegóły Twojego prywatnego życia.

Wybierając swojego reprezentanta lub siebie do sprzedaży, zwróć uwagę na to, aby:

  • Każda sprzedaż nieruchomości jest inna. Czasem pozornie proste transakcje przeradzają się w puszkę Pandory, a czasem te naprawdę trudne idą dość gładko.
  • Nie ma jednego sposobu na zabezpieczenie sprzedaży od A do Z. Jeśli jednak spróbujesz powyższych rad, Twoje szanse znacznie wzrosną, a konkurencyjne oferty pozostaną daleko w tyle.

Sprzedaż nieruchomości to nie tylko finanse, ale także skomplikowane relacje międzyludzkie. Stosując te proste wskazówki, będziesz mógł cieszyć się bezpieczną transakcją, a nie przeżywać nieustanny stres i niepewność. Powodzenia!

Scroll to Top