Ubezpieczeniowe sekrety, o których nikt nie mówi

Ubezpieczeniowe sekrety, o których nikt nie mówi

Ubezpieczeniowe sekrety, o których nikt nie mówi

Wszyscy są dużymi dziećmi, ale nie piłkarze

Jako doradca finansowy mam okazję obserwować z bliska sytuację piłkarzy zarabiających naprawdę duże pieniądze. Często słyszę, że sportowcy to „duże dzieci”, które nie mają pojęcia o finansach. Czy to jednak sprawiedliwe stwierdzenie?

Cóż, prawda jest taka, że większość z nich po prostu nie została przygotowana do zarządzania tak wysokimi zarobkami. Wyobraź sobie 20-latka, który nagle na koncie ma kilkadziesiąt tysięcy złotych – to kwota, na którą jego rodzice musieliby pracować przez wiele miesięcy. Często wtedy zaczynają radzić się „mądrych” znajomych, którzy podpowiadają im całkowicie nietrafione pomysły na inwestycje.

Jak wynika z rozmowy, którą przeprowadziłem z Maciejem Zakrzewskim, doradcą finansowym piłkarzy z Ekstraklasy, są to często „kompletnie nietrafione podpowiedzi” – nie z powodu złych intencji, ale po prostu z niewiedzy. A stawka jest wysoka, bo w ciągu nieco ponad dekady piłkarz musi zarobić na całe życie.

Dlatego uważam, że piłkarze to wcale nie „duże dzieci”, tylko osoby stojące przed ogromnymi wyzwaniami finansowymi, do których nikt ich odpowiednio nie przygotował. Nic dziwnego, że często popełniają kosztowne błędy.

Piłkarskie inwestycje: pułapki i szansy

Najchętniej piłkarze inwestują w nieruchomości i akcje. Wydaje im się, że to łatwy sposób na pomnożenie majątku. Niestety, jak wskazuje Maciej Zakrzewski, często wpadają w „szatniowe pułapki” – kopiują pomysły kolegów, którzy mają autorytet na boisku, ale niekoniecznie radzą sobie równie dobrze z inwestowaniami.

Efekt? Pół drużyny „utopi mnóstwo pieniędzy w zamierzeniu, które od początku miało znikome szanse powodzenia”. Piłkarska skłonność do ryzyka, która na boisku jest atutem, w przypadku inwestycji okazuje się zgubna. Potrzebna jest chłodna analiza, a na to nie każdy sportowiec jest gotowy.

Z drugiej strony, są też piłkarze, którzy inwestują w sprawdzone biznesy rodzinne czy franczyzy i odnieśli w tej dziedzinie spory sukces. To pokazuje, że jeśli sportowiec ma wsparcie i odpowiednią wiedzę, to może budować solidną niezależność finansową.

Ubezpieczenia piłkarzy: luki i niedostosowanie

Kwestia ubezpieczeń to kolejne pole minowe dla piłkarzy. Jak wyjaśnia Maciej Zakrzewski, szczególnie zawodnicy z niższych lig często „pakują się w ubezpieczenia, które nie dają im żadnej ochrony czy pokrycia kosztów”. Dlaczego tak się dzieje?

Po pierwsze, piłkarze często nieuważnie czytają umowy, a po drugie, brakuje u nas systemowych rozwiązań, które ułatwiałyby im przejście na sportową emeryturę. W przeciwieństwie do krajów Zachodu, w Polsce nikt z władz piłkarskich nie podejmuje tego tematu. Tymczasem w Holandii zawodnicy sami odkładają część zarobków na przyszłą emeryturę.

Maciej Zakrzewski i jego firma Phinance działająca przy Polskim Związku Piłkarzy starają się wypełnić tę lukę. Doradzają sportowcom w zarządzaniu finansami, a także pomagają im w kwestiach ubezpieczeniowych. Ich celem jest, aby piłkarze, szczególnie ci z niższych lig, byli lepiej zabezpieczeni i mogli spokojnie myśleć o przyszłości po zakończeniu kariery.

Kryzys to szansa na nowe otwarcie

Nadchodzący kryzys gospodarczy z pewnością uderzy również w świat piłki nożnej. Niektórzy zawodnicy będą musieli szybciej niż inni podejmować trudne decyzje biznesowe. To może być bolesne, ale Maciej Zakrzewski uważa, że jest to również szansa na nowe otwarcie.

„Mamy początek kryzysu gospodarczego, który pewnie będzie dotkliwy, ale jednocześnie jest szansą na nowe otwarcie na szukanie nowych rozwiązań” – mówi. Jego zdaniem, PZPN czy Ministerstwo Sportu powinny zająć się tematem emerytur piłkarskich, aby zapewnić im godne przejście na sportową emeryturę.

Sam staram się robić, co mogę, by wspierać piłkarzy w budowaniu niezależności finansowej. Pracuję z około 300 zawodnikami, nie tylko doradzając tym, którzy już mogą sobie na to pozwolić, ale także edukując tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją karierę. Wierzę, że dzięki takim działaniom uda się uniknąć wielu kosztownych błędów i zapewnić piłkarzom stabilną przyszłość.

Podsumowując, piłkarze to wcale nie „duże dzieci”, tylko ludzie stojący przed wielkimi wyzwaniami finansowymi, do których nikt ich nie przygotował. Muszą zmierzyć się z pułapkami inwestycyjnymi i lukami w ubezpieczeniach, ale kryzys może być dla nich szansą na nowe otwarcie i znalezienie skutecznych rozwiązań. Zależy mi na tym, by pomóc im w tym procesie.

Scroll to Top