Oszustwa widma w sieci
Odkąd media społecznościowe stały się kluczową częścią naszego codziennego życia, oszuści znaleźli nowy sposób na wyłudzanie pieniędzy od niczego niespodziewających się konsumentów. Jedną z ich ulubionych sztuczek jest wykorzystywanie wizerunku znanych postaci do reklamowania podejrzanych produktów medycznych.
Doskonałym przykładem takiej praktyki jest historia profesora Krzysztofa Bieleckiego, uznanego chirurga-onkologa, który stał się ofiarą kradzieży tożsamości. Jak opowiada sam zainteresowany, jego wizerunek i głos zostały bezprawnie wykorzystane w reklamie produktu przedstawianego jako innowacyjny lek, który „czyści naczynia krwionośne”. Bielecki stanowczo zaprzecza, aby kiedykolwiek brał udział w takiej kampanii. Zszokowany profesor zgłosił sprawę na policję, ale jak się okazało, bez większego skutku.
Reklama pod przykrywką eksperckiej wiedzy
Prawdę mówiąc, to nie pierwsza taka sytuacja, w której oszuści usiłują wykorzystać wizerunek zaufanej postaci do promowania swoich wątpliwej jakości produktów. Podobnie stało się z dziennikarką Ewą Drzyzgą, której zdjęcia były użyte bez jej zgody do spreparowania reklamy rzekomego środka na odchudzanie. Jak sama mówi, jej głowa została po prostu odcięta i wklejona w postać innej osoby.
Dlaczego przestępcy sięgają po takie chwyty? Otóż wiedzą, że widok znanej i szanowanej osoby, zwłaszcza ekspertki medycznej, skutecznie przyciąga uwagę potencjalnych klientów. A ci, w dobrej wierze, dają się zwieść pozorami autentyczności. Tymczasem okazuje się, że reklamowany produkt to zwykły suplement diety, który nigdy nie był badany przez specjalistów.
Zawiłości prawne i bezradność organów
Niestety, w walce z tego typu oszustwami, organy ścigania i nadzoru często okazują się bezradne. Jak wskazuje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, Katarzyna Skrzeczkowska, problem w tej sprawie polegał na tym, że w momencie wszczęcia dochodzenia, profil na Facebooku, na którym wykorzystano wizerunek profesora Bieleckiego, już nie istniał. A to uniemożliwiło ustalenie tożsamości sprawców.
Równie bezradny okazał się Główny Inspektorat Sanitarny. Choć preparat reklamowany z użyciem nazwiska profesora Bieleckiego widnieje w rejestrze jako suplement diety, to Sanepid nie ma kompetencji, by badać jego skład i wykluczyć ewentualne niebezpieczeństwo dla zdrowia. Jak tłumaczy Szymon Cienki, rzecznik GIS-u, „tutaj niestety nasze służby będą bezsilne”. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo produktu spoczywa bowiem na osobie, która go wprowadza do obrotu, a tej najczęściej nie da się ustalić.
Cyfrowa maskowanie i nieskończona wyobraźnia oszustów
Rozwój nowych technologii, w tym sztucznej inteligencji, tylko ułatwia działanie tym, którzy chcą nas oszukać. Jak podkreśla dziennikarz Michał Istel, coraz częściej będziemy narażeni na fałszywe publikacje, w których nasz ukochany celebryta nagle staje się twarzą budzącego wątpliwości suplementu. A my, w dobrej wierze, dajemy się na to nabrać.
I nie ma co się dziwić – wyobraźnia oszustów jest po prostu nieograniczona. Jak mówi sam profesor Bielecki, „tu chodzi głównie o chorych o pacjentów, którzy widząc mnie, słysząc nazwisko, ufają mi”. Niestety, w dobie social mediów i cyfrowej manipulacji, ta ufność może okazać się zgubna.
Jak rozpoznać oszustwo?
Zdaniem ekspertów, aby uchronić się przed takimi nieczystymi zagrywkami, należy zachować czujność i dokładnie sprawdzać źródło reklamowanych informacji. Michał Istel radzi, aby zwrócić uwagę na to, czy strona ma polską nazwę, czy numer telefonu zaczyna się od kierunkowego 86 (Chiny), czy też jest to sklep z nakryciami głowy, a nie placówka medyczna. To mogą być pierwsze sygnały, że coś tu nie gra.
Poza tym warto pamiętać, że w Polsce obowiązuje zakaz reklamowania wyrobów medycznych przez lekarzy, farmaceutów lub inne osoby, które na potrzeby promocyjne stwarzają pozory wykonywania zawodu medycznego. Jeśli więc natrafimy na coś takiego, powinno to nas co najmniej zaniepokoić.
Konsekwencje braku kontroli
Niestety, na razie organy państwowe nie radzą sobie z powstrzymaniem tego procederu. Profesor Bielecki, mimo że zgłosił sprawę na policję, ostatecznie musiał pogodzić się z tym, że prokuratura umorzyła postępowanie z powodu niewykrycia sprawców. A to oznacza, że oszuści mogą nadal bezkarnie wykorzystywać jego wizerunek i innych zaufanych ekspertów.
Konsekwencje tego są poważne – nie tylko dla samych ofiar, ale również dla pacjentów, którzy padają ofiarą takich manipulacji. Oszukani konsumenci, widząc znaną twarz, mogą dać się zwieść i sięgnąć po preparat, który w rzeczywistości nie ma żadnych udokumentowanych właściwości leczniczych. A to naraża ich zdrowie i życie.
Dlatego tak ważne jest, abyśmy wszyscy reagowali na tego typu praktyki i nie dali się nabrać na pozory autentyczności. Tylko wspólnymi siłami możemy przeciwstawić się nieuczciwym działaniom, które nielicznym przynoszą korzyści kosztem zdrowia wielu nieświadomych osób. Warto pamiętać, że na stronie stop-oszustom.pl można zgłaszać wszelkie podejrzane przypadki i uzyskać pomoc w ich wyjaśnieniu.