Szybkie ścieżki do zdrowia – czy warto ryzykować?

Szybkie ścieżki do zdrowia – czy warto ryzykować?

Skróty, które mogą złamać ci serce

Gdy jestem chory, zazwyczaj mam tendencję do wpadania w panikę. Chcę jak najszybciej znaleźć rozwiązanie, by jak najszybciej wrócić do pełni sił. Dlatego często łapię się na gorączkowym wyszukiwaniu w Internecie informacji o „szybkich ścieżkach do zdrowia” – ekspresowych metodach leczenia, które pozwolą mi szybko wyeliminować problem. Brzmi kusząco, prawda? Szybko zdiagnozować, szybko wyleczyć i szybko wrócić do życia. Niestety, rzeczywistość zwykle weryfikuje te marzenia w dość bolesny sposób.

Szybkie ścieżki do rozwoju szczepionek to jedno, ale szybkie ścieżki do leczenia poważnych chorób? Tu sprawa wygląda zupełnie inaczej. Często te „skróty” mogą być bardzo niebezpieczne, a nawet tragiczne w skutkach.

Pakiet onkologiczny: zielona karta do… czego?

Dobrym przykładem jest pakiet onkologiczny i „zielona karta do leczenia”. Wprowadzony w 2015 roku, miał na celu przyspieszenie diagnostyki i leczenia nowotworów w Polsce. Szybka ścieżka onkologiczna z wykorzystaniem tej karty miała zapewnić priorytetowe traktowanie pacjentów z podejrzeniem lub rozpoznaniem choroby nowotworowej.

Niestety, w praktyce okazało się to nie takie proste. Choć karta ta znosi ograniczenia co do procedur medycznych, tempo i jakość leczenia zależą przede wszystkim od ośrodka medycznego, do którego trafimy, oraz zaangażowania personelu. A tu – jak możemy przeczytać w relacjach pacjentów – bywa różnie. Niektórzy chwalą szybką diagnostykę i błyskawiczne leczenie, inni skarżą się na długie kolejki i brak koordynacji.

Co więcej, nie każdy ośrodek honoruje tę kartę. Szpitale dla dzieci oraz oddziały hematoonkologiczne często wręcz unikają jej wystawiania, by ominąć czasochłonne procedury i móc jak najszybciej rozpocząć leczenie. Czyli paradoksalnie, zamiast przyspieszyć, może ono opóźnić się z powodu samej karty.

Tak więc „szybka ścieżka” onkologiczna okazuje się być trochę jak słynna „zielona fala” na skrzyżowaniach – działa, ale niekoniecznie wszędzie i nie zawsze. A dla pacjenta, którego zdrowie i życie są stawką, taka nierówność w dostępie do opieki może mieć tragiczne konsekwencje.

Osteoporoza: a gdzie ta „szybka ścieżka”?

Innym przykładem może być sytuacja pacjentów z osteoporozą. To choroba, która dotyka szczególnie kobiety w okresie pomenopauzalnym oraz osoby starsze, a nieleczona prowadzi do złamań kości i wielu powikłań. Wydawałoby się, że tu również powinna funkcjonować „szybka ścieżka” diagnostyki i leczenia.

Tymczasem badania pokazują, że wciąż bardzo mała grupa pacjentów jest w ogóle diagnozowana. A ci, u których dojdzie do złamania, często nie są kierowani do specjalistycznych poradni osteoporotycznych. Zamiast tego trafiają do ośrodków ortopedycznych, co zwiększa ryzyko kolejnych powikłań.

Eksperci alarmują, że potrzeba tu pilnych zmian organizacyjnych – stworzenia większej liczby poradni osteoporotycznych, opracowania nowych algorytmów diagnostycznych dla lekarzy rodzinnych i ortopedów. Tylko wtedy będziemy mogli mówić o faktycznej „szybkiej ścieżce” dla tych pacjentów.

Lepiej dmuchać na zimne

Podsumowując, „szybkie ścieżki” do leczenia poważnych chorób są jak obietnice bez pokrycia. Owszem, istnieją takie rozwiązania, ale ich działanie jest w dużej mierze przypadkowe i zależy od wielu czynników – od ośrodka medycznego, przez zaangażowanie personelu, po samą organizację systemu ochrony zdrowia.

Dlatego gdy jestem chory, staram się raczej na „dmuchać na zimne” niż szukać na siłę jakichś cudownych skrótów. Wolę przejść rzetelną, choć może dłuższą, drogę diagnostyki i leczenia niż ryzykować powikłania lub tragiczne skutki pochopnych działań. Nawet jeśli oznacza to dłuższe czekanie, jestem gotów to znieść, aby mieć pewność, że robię wszystko, co możliwe, by wrócić do zdrowia.

Oczywiście, nie oznacza to, że powinniśmy rezygnować z dążenia do usprawnienia systemu opieki zdrowotnej i skrócenia czasu oczekiwania na leczenie. Wręcz przeciwnie – powinniśmy głośno domagać się takich zmian. Ale jednocześnie musimy mieć świadomość, że „szybkie ścieżki” nie zawsze są tym, czym się wydają. Czasem szybkość może oznaczać ryzyko, a my powinniśmy zawsze stawiać na bezpieczeństwo.

Kluczowe jest, by nie dać się zwieść pozorom i nie ulec pokusie „cudownych” rozwiązań. Cierpliwość i rozwaga mogą się okazać naszymi najlepszymi sojusznikami, gdy stajemy oko w oko z poważną chorobą. Lepiej poświęcić trochę więcej czasu, ale mieć pewność, że robimy wszystko, by wrócić do zdrowia w bezpieczny i trwały sposób. Afisz zachęcający do „szybkiej ścieżki” może brzmieć kusząco, ale nie warto na niego dać się złapać.

Scroll to Top