Uważaj na te sprytne triki sprzedawców samochodów!

Uważaj na te sprytne triki sprzedawców samochodów!

Sprytne sztuczki handlarzy przy sprzedaży używanych aut

Handel samochodami to wbrew pozorom bardzo wymagający biznes. Na rynku istnieje duża konkurencja, a ceny w Polsce są niższe niż w krajach ościennych, przy umiarkowanym popycie. Aby odnieść sukces, profesjonalni sprzedawcy muszą nieustannie kombinować i szukać sposobów na przechytrzenie potencjalnych klientów.

Niektóre z tych praktyk są całkowicie legalne, podczas gdy inne stanowią oczywiste łamanie prawa. Warto być świadomym najczęstszych trików stosowanych przez handlarzy, aby nie dać się nabrać. Badania przeprowadzone przez portal Auto Świat pokazują, że sprytni sprzedawcy uciekają się do wielu podstępów, by zwiększyć zyski ze swoich transakcji.

Oszustwo „nigeryjskie”

Od kilku lat na polskich portalach ogłoszeniowych pojawiają się pułapki zastawiane przez zagranicznych oszustów. Najczęściej są to różne wersje oszustwa określanego na świecie jako „nigeryjski trick” (ang. „nigerian scam”). Nie muszą one dotyczyć wyłącznie sprzedaży samochodów.

W tego typu schemacie na portalu ogłoszeniowym pojawia się wyjątkowo korzystna oferta sprzedaży, np. samochodu lub motocykla. Ogłoszenie jest zazwyczaj napisane łamaną polszczyzną lub po angielsku. Z jego treści wynika, że sprzedaż wynika z przyczyn losowych – np. obcokrajowiec, który mieszkał w naszym kraju, musiał pilnie wrócić do swojego i teraz sprzedaje samochód, z którego tu korzystał. Pojazd jest zarejestrowany w Polsce i nie opłaca się go rejestrować w rodzinnym kraju sprzedającego.

Ogłoszeniu towarzyszy komplet zdjęć, w tym często również zdjęcia dokumentów i detali. Oszuści przejmują też konta istniejących użytkowników portali aukcyjnych. Fałszywy sprzedawca oferuje, że jeśli ktoś wpłaci kaucję rzekomo zwrotną za pośrednictwem międzynarodowych firm oferujących przelewy gotówkowe (np. Western Union), to on na własny koszt prześle samochód za pośrednictwem firmy spedycyjnej.

Typową cechą takich ogłoszeń jest brak numeru telefonu – kontakt ze sprzedawcą odbywa się wyłącznie mailowo. Przestępcy na tyle dopracowali taktykę, że jeśli ofiara wpłaci daną kwotę, dostaje maila z linkiem do strony fałszywej firmy spedycyjnej, na której może śledzić rzekomy transport samochodu. To wszystko po to, aby oszukany dopiero po kilku dniach zorientował się, że stracił pieniądze, a w tym czasie przestępcy zatrą już ślady.

Cofanie przebiegu

Cofanie przebiegu to w zasadzie niemal powszechny proceder na naszym rynku. Handlarze twierdzą często, że wcale nie chcą manipulować przy przebiegach, ale zmuszają ich do tego klienci, którzy oczekują niewiarygodnie niskich stanów liczników. Stało się już tak, że klienci wychodzą z założenia, że samochód i tak ma skręcony licznik, że trzeba brać na to poprawkę.

Jeśli więc sprzedawca wystawia auto z przebiegiem 100 tys. km, kupujący i tak liczy się z tym, że przejechało ono raczej ok. 200 tys. Oferta uczciwego sprzedawcy z realistycznym przebiegiem wypada na tle pozostałych zupełnie nieatrakcyjnie – wielu potencjalnych kupujących z pewnością uzna, że jest on zaniżony.

Aby zweryfikować prawdziwy przebieg pojazdu, warto sprawdzić go w różnych miejscach: w dokumentacji serwisowej, w internetowych bazach danych gromadzących informacje z przeglądów, na wydrukach z przeglądów. W przypadku drogich, nowoczesnych aut warto też zainwestować w usługę fachowca, który sprawdzi informacje ukryte głęboko w sterowniku pojazdu.

Podrabianie książek serwisowych

Auto z pełną historią serwisową jest warte więcej od egzemplarza bez takiej dokumentacji. Tyle że niewypełnione książki można z łatwością kupić np. na portalach aukcyjnych, a dorobienie pieczątek to też nie problem. Jeśli poza książką nie ma np. faktur czy wydruków z przeglądów, warto zadzwonić do serwisu, który rzekomo obsługiwał auto, i sprawdzić, czy rzeczywiście się w nim pojawiało.

Wymiana lub naprawa zużytych elementów

Często po korekcie licznika stopień zużycia wnętrza nie pasuje zupełnie do deklarowanego przebiegu. Handlarze często zmieniają lub obszywają na nowo kierownicę, zakładają nowe gumki na pedały lub gałki dźwigni zmiany biegów. Niskiemu przebiegowi powinna towarzyszyć nie tylko nowa skóra na kierownicy – ona powinna być oryginalna.

Przyznawanie się do drobnych wad

Jeżeli ktoś pokonuje kilkaset kilometrów w nadziei na znalezienie samochodu, to raczej nie chce wracać z pustymi rękami. Sprytny sprzedawca próbuje więc go przekonać, że wady pojazdu nie są aż tak poważne. Zdarza się, że handlarz przyznaje się do jakiejś błahej wady samochodu, która nie powinna odstraszyć klienta, np. „auto ma lekkie otarcie na zderzaku, ale poza tym jest w świetnym stanie”. Potencjalny nabywca podczas oględzin zwraca uwagę na to, do czego przyznał mu się sprzedający, za to może przeoczyć poważniejsze usterki.

Zamiast dopytywać handlarza o stan auta, lepiej poproście go o przesłanie szczegółowych zdjęć z wybranymi przez was detalami, których nie widać na zdjęciach dodanych do ogłoszenia.

Zaniżanie ceny na fakturze

O tym, że kwota oczekiwana przez handlarza jest zupełnie inna od tej, którą chce podać na fakturze, większość nabywców dowiaduje się dopiero w chwili finalizacji transakcji. „Wie pan, jak chce pan całą kwotę, to będzie drożej” – taki argument zwykle przekonuje kupującego, który przecież już podjął decyzję, że chce mieć to auto.

Zgoda na taki przekręt to bardzo ryzykowne posunięcie. Urząd skarbowy ma 5 lat na sprawdzenie tej transakcji i trzeba się liczyć z tym, że kiedyś poprosi o wyjaśnienia. Poważne problemy mogą pojawić się również w innych sytuacjach. Jeśli okaże się, że samochód ma wady ukryte i będziecie chcieli go zwrócić lub w inny sposób dochodzić swoich roszczeń od sprzedawcy, np. przed sądem, to oszust być może i bez większej walki zwróci wam pieniądze – jednak nie całą wpłaconą kwotę, ale tyle, ile było w umowie.

A gdy np. auto zostanie wam skradzione lub ktoś je rozbije, zgadnijcie, jaką wartość pojazdu ubezpieczyciel przyjmie jako podstawę do wyliczenia odszkodowania. Prawdopodobnie będzie to kwota z zaniżonej faktury. Jeśli wówczas zadeklarujecie, że w rzeczywistości suma była wyższa, przyznacie się do popełnienia wykroczenia lub przestępstwa karnoskarbowego, a firma ubezpieczeniowa może zrobić z tego użytek.

Udawanie prywatnego sprzedawcy

Wielu handlarzy nie cieszy się najlepszą opinią ani zaufaniem, dlatego wystawiają samochody w ogłoszeniach jako prywatni sprzedawcy. Ma to dla nich też inne zalety, np. na niektórych portalach ogłoszeniowych amatorzy wystawiający pojedyncze auta nic za to nie płacą, a profesjonaliści już tak. Pojazd może też zostać sprzedany przez tzw. „słupa” – podstawioną osobę, bo profesjonalnego sprzedawcę znacznie łatwiej pociągnąć do odpowiedzialności, jeśli okazałoby się, że samochód miał wady ukryte.

Handlarze często fotografują auta np. pod prywatnymi domami, na eleganckich podjazdach. To wzbudza zaufanie – potencjalny nabywca liczy na to, że kupuje auto bez pośredników. Aby tego uniknąć, gdy dzwonicie do sprzedawcy, powiedzcie, że odzywacie się w sprawie ogłoszenia, bez podawania modelu i marki pojazdu. Jeśli sprzedawca zacznie dopytywać o które auto chodzi, sprawa jest oczywista. Warto też wpisać numer telefonu sprzedawcy w wyszukiwarce internetową – może się okazać, że regularnie wystawia on ogłoszenia dotyczące różnych aut.

Sprzedaż na „niemca”

Wielu drobnych importerów aut nie chce zawracać sobie głowy formalnościami w polskich urzędach. Sprzedają więc samochody na tzw. „niemca” – czyli proponują nabywcy podpisanie umowy, w której są wpisane dane poprzedniego właściciela auta. To dla kupującego złe rozwiązanie. W takiej sytuacji faktyczny sprzedawca oficjalnie nie uczestniczy w transakcji, zatem w razie jakichkolwiek problemów nie ma do kogo wystąpić z reklamacją.

Może się też okazać, że auto ma jakieś wady prawne albo że tak sfabrykowana umowa wzbudzi podejrzenia w polskich urzędach. Sprawa trafia wówczas często do prokuratury, która za pośrednictwem swojego zagranicznego odpowiednika sprawdza, z kim poprzedni właściciel sporządził umowę. Jeśli okaże się, że jego podpis został podrobiony – a tak zwykle jest – nabywca ryzykuje to, że usłyszy zarzut fałszerstwa dokumentów, za co grozi nawet kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. A samochód przez kilka lat będzie gnił na parkingu depozytowym. Jeśli nawet wróci do nabywcy, może mieć status „bez prawa rejestracji”.

Nieopłacone ubezpieczenie OC

Do każdego zarejestrowanego auta nabywca powinien dostać polisę obowiązkowego ubezpieczenia OC. Uwaga – to, że polisa jest ważna jeszcze przez wiele miesięcy, nie znaczy wcale, że została w całości opłacona. Sprzedawcy albo biorą polisę na przelew, albo opłacają tylko pierwszą ratę. Jeśli nieświadomy kupujący po przejęciu takiego ubezpieczenia w porę go nie wypowie, po miesiącu czy dwóch ubezpieczyciel zgłosi się do niego z wezwaniem do zapłacenia kolejnych rat.

Dlatego po zakupie auta z ubezpieczeniem należy niezwłocznie skontaktować się z wystawcą polisy i sprawdzić, czy została ona opłacona w całości.

Handlarze nie cieszą się najlepszą opinią, dlatego wielu z nich wystawia samochody w ogłoszeniach jako prywatni sprzedawcy. Ma to dla nich też inne zalety, np. na niektórych portalach ogłoszeniowych amatorzy wystawiający pojedyncze auta nic za to nie płacą, a profesjonaliści już tak. Pojazd może też zostać sprzedany przez tzw. „słupa” – podstawioną osobę, bo profesjonalnego sprzedawcę znacznie łatwiej pociągnąć do odpowiedzialności, jeśli okazałoby się, że samochód miał wady ukryte.

Podsumowując, przy zakupie używanego samochodu należy zachować szczególną ostrożność i wnikliwie analizować wszystkie informacje. Warto też skorzystać z usług serwisu Stop Oszustom, który pomaga zidentyfikować nieuczciwych sprzedawców i ustrzec się przed przykrymi konsekwencjami takich transakcji.

Scroll to Top