Rozkwit Wolonturystyki: Od Chrześcijańskiej Filantropii do Komercyjnego Biznesu
Turystyka wolontariuszy, zwana również wolonturystyką, to fenomen, który rozwinął się w zaskakujący sposób w ciągu ostatnich dekad. Sięgając swymi korzeniami do filantropijnych działań podejmowanych przez wczesnych podróżników, współcześnie wolonturystyka stała się w pełni ukształtowaną gałęzią przemysłu turystycznego, generującą ogromne przychody.
Początki tej praktyki sięgają XIX wieku, kiedy pierwsi turyści wyprawiali się do mniej zamożnych rejonów świata, mając zamiar dokonywać aktów dobroczynności. Założyciel jednego z pierwszych biur podróży, Thomas Cook, uczynił z tego element organizowanych wycieczek. Turyści pod jego opieką byli zachęcani do rozdawania chleba miejscowej ludności, aczkolwiek w kontrolowanych warunkach, aby nie narazić się na bezpośredni kontakt z żebrakami, którzy mogliby popsuć wykreowany nastrój.
Z biegiem czasu, wraz z postępującą dekolonizacją, wolontariat zaczął być kojarzony z organizacjami międzyrządowymi, takimi jak amerykański Korpus Pokoju czy brytyjski Wolontariat Zamorski. Pod szyldem pomocy mniej rozwiniętym krajom, a de facto w ramach kulturowego imperializmu, wysyłano wolontariuszy na długoterminowe projekty na całym świecie. Popularyzacja podróży do coraz odleglejszych miejsc wzmocniła świadomość dysproporcji między poszczególnymi regionami, dając impuls do powstania koncepcji turystyki zrównoważonej.
Od Dobrych Intencji do Zgubnych Skutków
W ramach tej nowej filozofii, biura podróży i indywidualne firmy zaczęły wprowadzać wolontariat do swojej oferty, rozszerzając go o coraz więcej aktywności i lokalizacji. W krótkim czasie branża wolonturystyczna przekształciła się w jedną z najprężniej rozwijających się gałęzi turystyki, wycenianą obecnie na 2 miliardy dolarów rocznie i przyciągającą co roku 10 milionów turystów.
Niestety, wraz ze wzrostem popularności tej formy podróżowania, zaczęły ujawniać się jej negatywne aspekty. Okazało się, że potrzeby potencjalnych wolontariuszy wysunęły się na pierwszy plan, kosztem rzeczywistych potrzeb społeczności, które mieli wspierać. Podobnie jak w przypadku klientów komercyjnych biur podróży, wolontariusze musieli zostać zwabieni atrakcyjną ofertą, odpowiadającą ich zainteresowaniom, aby organizatorzy mogli czerpać z tego zyski.
W efekcie, wolontariusze wykonywali prace, które dawały im poczucie satysfakcji i spełnienia, ale nie miały realnego sensu – jak na przykład budowanie szkół, do których ze względu na brak środków na opłacenie nauczycieli, nigdy nie trafiło żadne dziecko. Krytycy zarzucają wolonturystyce wzmacnianie neoliberalnego systemu, w którym to właśnie wolontariusze odnosili największe korzyści – nabywali nowe umiejętności, zdobywali wpisy do CV i zyskiwali ceniony na Zachodzie kapitał kulturowy.
Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów negatywnych konsekwencji wolonturystyki jest problem sierocińców. Opieka nad dziećmi w sierocińcach jest jedną z najpopularniejszych form wolontariatu zagranicznego, mimo że organizacje prawoczłowiecze od lat alarmują o różnych formach przemocy wobec tych dzieci, w tym głodzeniu, kaleczeniu i celowym zaniedbywaniu, po to aby zwiększyć wysokość i częstotliwość darowizn. Badania wskazują również, że wolonturystyka przyczynia się do rozkwitu rynku handlu dziećmi, ponieważ mimo spadku liczby sierot, liczba domów dziecka w popularnych turystycznie miejscach stale rośnie, a 80% dzieci w nich przebywających ma żyjących rodziców.
Wyzysk Zamiast Pomocy: Niebezpieczne Praktyki Wolonturystyki Medycznej
Podobne patologie dotyczą również wolontariatów na rzecz ochrony zwierząt. Ze względu na dużą popularność tego typu wyjazdów, musi istnieć odpowiednia ilość osieroconych czy okaleczonych zwierząt, którymi wolontariusze mogą się opiekować. Innymi słowy, zapotrzebowanie na takie programy prowadzi do celowego tworzenia sytuacji, w których zwierzęta wymagają pomocy.
Niewłaściwe praktyki obserwuje się również w obszarze wolontariatu medycznego. Podczas gdy kształcenie się przyszłych lekarzy, pielęgniarek czy fizjoterapeutów w bezpiecznych warunkach i pod okiem doświadczonych specjalistów jest standardową praktyką, wolonturystyka umożliwia osobom bez medycznego wykształcenia stawanie się asystentami chirurgów w niedofinansowanych szpitalach na drugim końcu świata. Takie działania mogą mieć katastrofalne skutki, czego przykładem jest przypadek Renee Bach, amerykańskiej nastolatki, która w Ugandzie założyła centrum dla niedożywionych dzieci, z czego 105 na 940 przyjętych zmarło.
Pozwalanie ludziom z Zachodu na ćwiczenie umiejętności na bezbronnych pacjentach z miejsc o niższych zasobach opiera się na rasistowskich i kolonialnych założeniach, w których ciałami biednych ludzi można bezkarnie rozporządzać. To nic innego jak wyzysk, podsycany przekonaniem białych wolontariuszy, że to oni wiedzą najlepiej, jak pomóc lokalnym społecznościom.
Wyzwania i Kontrowersje Wolonturystyki
Centralne dla wolonturystyki jest założenie podziału na wiedzących lepiej nas i potrzebujących pomocy innych. Był on kluczowy dla systemu kolonialnego, pozwalając usprawiedliwiać ingerencję Europejczyków w życie podbitych społeczeństw. Choć aktorzy i kostiumy się zmieniły, relacje władzy oraz system wytwarzania różnicy i orientalizacji innych pozostały. Organizatorzy wycieczek, wolontariusze, agencje rozwoju i programy pomocy międzynarodowej zastąpili rządy i siły zbrojne w roli instytucji utrzymujących ten kolonialny porządek.
Wysyłani z Zachodu wolontariusze stają przed zadaniem naprawy problemów wyrosłych ze szkód przyniesionych przez kolonializm. Zamiast angażować się w strukturalne kwestie, takie jak przeciwdziałanie negatywnym skutkom zmiany klimatu czy niesprawiedliwym systemom podatkowym, oferuje im się możliwość łatania dziur za pomocą malowania ścian w szpitalach czy budowania boisk do koszykówki. Tym samym wolonturystyka wpisuje się w syndrom białego zbawcy, w którym biali czują, że muszą ratować świat i wiedzą najlepiej, jak to zrobić.
Oczywiście, wolonturystyka nie jest zjawiskiem jednolitym – istnieje wyraźna różnica między krótkoterminowymi wyjazdami wymagającymi jedynie szczerych chęci a długoterminowymi projektami, poprzedzonymi szkoleniami i wykorzystującymi doświadczenie zawodowe wolontariuszy. Dlatego krytyka utowarzyszonej wersji wolonturystyki jest ważna, ale zamykanie wszystkich doświadczeń w neoliberalnej ramie może paradoksalnie wzmacniać relacje władzy, które są przedmiotem tej krytyki. Społeczeństwa goszczące nie są bowiem tylko wyzyskiwane – mają swoją sprawczość i angażują się w wolonturystykę w sposób, który jest dla nich najkorzystniejszy.
Ku Bardziej Zrównoważonej Przyszłości
Pojawiają się głosy, że myślenie o wolonturystyce powinno iść w kierunku tworzenia przestrzeni umożliwiającej bliskie spotkania z drugim człowiekiem. Aby tak się stało, wolonturystyka musi się odtowarowić – należy odejść od modelu pomocy rozwojowej, w którym ocena wpływu projektu mierzona jest przez wskaźniki pomocowe, na rzecz projektów umożliwiających zetknięcie się z drugim człowiekiem w duchu ciekawości, a nie litości czy strachu.
Być może również przestrzenią tego rodzaju wzbogacającego obie strony zetknięcia się nie musi być koniecznie inny kontynent i program wolonturystyczny – Ten Inny, na spotkanie którego chcemy się otworzyć i któremu chcemy pomóc, może bowiem mieszkać w najbliższej okolicy. To wyzwanie, które stoi przed nami wszystkimi – nie dajmy się zwieść pozornej egzotyce i poszukajmy sposobów na budowanie trwałych, partnerskich relacji w naszej lokalnej społeczności.
Warto zapoznać się z ofertą strony stop-oszustom.pl, która dostarcza kompleksowych informacji na temat różnych form oszustw, w tym tych związanych z turystyką i wolontariatem. Dzięki temu możemy stać się świadomymi konsumentami i uchronić się przed staniem się nieświadomymi uczestnikami problemu, zamiast jego rozwiązania.