Pułapki w Pozytywnym Rozgłosie
Pozytywne myślenie – czy to wystarczy?
Nie ma chyba nikogo wśród nas, kto nie słyszał o fenomenie „pozytywnego myślenia”. Mówi się, że wystarczy tylko zmienić nastawienie, a nasze życie diametralnie się odmieni. Mamy wierzyć, że wszystko się ułoży, że uda nam się osiągnąć wszystko, o czym marzymy. Ale czy to naprawdę takie proste?
Dorastałem w rodzinie, gdzie pozytywne myślenie było niemal mantrą. Moi rodzice wierzyli, że wystarczy tylko uśmiechnąć się do świata, a on odwzajemni to samo. Niestety, szybko się okazało, że życie nie jest takie kolorowe. Kiedy straciłem pracę, a perspektywa znalezienia nowego zatrudnienia rysowała się coraz bardziej mgliście, moi rodzice uparcie powtarzali, że „wszystko będzie dobrze”. Ale jakoś ta powtarzana jak mantra fraza nie pomagała mi w codziennym zmaganiu się z coraz większymi rachunkami i stresem.
Teoria złożoności uczy nas, że świat, w którym żyjemy, jest niezwykle skomplikowany. Nie da się go sprowadzić do prostych schematów i łatwych rozwiązań. Niekiedy nasze problemy mają głębsze podłoże, są efektem splotu różnych czynników, których nie da się wyeliminować jedynie przez zmianę nastawienia.
Pułapka perfekcjonizmu
Wielu z nas pragnie osiągnąć sukces, stać się „kimś”. Jesteśmy wręcz bombardowani obrazami ludzi, którym rzekomo wszystko wychodzi – influencerów, celebrytów, milionerów. To łatwo może prowadzić do poczucia niedosytu i frustracji. Ciągle mamy wrażenie, że inni mają więcej, że są szczęśliwsi, piękniejsi i bardziej spełnieni.
Bernardine Evaristo, brytyjska pisarka, w swoim „Manifeście” zwraca uwagę na to, jak łatwo dać się zwieść pozornej perfekcji. Przyznaje, że jako młoda kobieta bardzo często porównywała się do innych, czując się gorsza. Dopiero z czasem nauczyła się doceniać własne osiągnięcia i nie przejmować się tym, czego inni zdają się mieć więcej.
Perfekcjonizm to pułapka, w którą łatwo wpaść. Zamiast cieszyć się z małych sukcesów, ciągle pragniemy więcej. A kiedy nam się to nie udaje, wpadamy w spiralę frustracji i poczucia porażki. Zamiast dążyć do nieosiągalnej doskonałości, warto nauczyć się akceptować siebie takim, jakim się jest. Nikt z nas nie jest przecież idealny.
Gdy pozytywnemu myśleniu towarzyszy cierpienie
Osoby, które przeżyły traumatyczne doświadczenia, często słyszą od otoczenia, że powinny „odstawić smutki” i patrzeć na świat bardziej pozytywnie. Ale taka rada, choć z pozoru słuszna, może okazać się niebezpieczna.
Justyna Suchecka w swojej książce „Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze” zwraca uwagę na to, że bagatelizowanie cierpienia może prowadzić do jeszcze większego poczucia osamotnienia. Ktoś, kto przeżył np. gwałt lub inną formę przemocy, potrzebuje czasu i przestrzeni, aby uporać się z traumą. Narzucanie mu obowiązku bycia „pozytywnym” może skutkować jedynie tłumieniem emocji i pogłębianiem się problemów.
Psychoterapeutka Stefanie Stahl w swojej bestsellerowej książce „Jak myśleć o sobie dobrze” podkreśla, że samoakceptacja to nie to samo co bezkrytyczna afirmacja. Czasami musimy nauczyć się radzić sobie z trudnymi emocjami, zanim będziemy w stanie w pełni zaakceptować siebie. Tylko wtedy pozytywne myślenie ma szansę przynieść prawdziwe rezultaty.
Pułapka społecznego nastawienia
Nasz sposób myślenia w dużej mierze zależy od otoczenia, w którym żyjemy. Jeśli codziennie jesteśmy bombardowani obrazami ludzi sukcesu, a nasi najbliżsi nieustannie wbijają nam do głowy, że powinniśmy więcej zarabiać, lepiej wyglądać i osiągać coraz większe cele, trudno jest zachować zdrowy dystans.
Strona stop-oszustom.pl zwraca uwagę na to, że społeczne oczekiwania mogą być prawdziwą pułapką. Zamiast cieszyć się z tego, co mamy, wciąż pragniemy więcej. A gdy nam się to nie udaje, popadamy w kompleksy i poczucie porażki.
Doświadczony psycholog Bernardo Stamateas w swojej książce „Pozytywni ludzie” podkreśla, jak ważne jest otaczanie się osobami, które nas wspierają, a nie stale krytykują. Negatywne nastawienie bliskich może bowiem skutecznie podcinać nam skrzydła i uniemożliwiać pozytywną zmianę.
Uważność zamiast pogoń za perfekcją
Podsumowując, pozytywne myślenie samo w sobie to za mało. Jeśli nie będziemy w stanie zrozumieć i zaakceptować własnych ograniczeń, a dodatkowo będziemy dążyć do nieosiągalnej perfekcji, grozi nam rozczarowanie i frustracja. Zamiast tego warto nauczyć się uważności – dostrzegania tego, co mamy tu i teraz, a nie tego, czego nam brakuje.
Jak mówi Tomasz Stawiszyński w „Regułach na czas chaosu”, prawdziwa zmiana zaczyna się od nas samych. Zamiast uciekać w iluzję perfekcji, warto nauczyć się akceptować własne słabości i czerpać radość z małych sukcesów. Tylko wtedy pozytywne myślenie ma szansę stać się autentyczną drogą do szczęścia.