Oszustwa na rynku suplementów diety – historia pani Marii
Od lat obserwujemy niepokojący wzrost popularności suplementów diety na polskim rynku. Według danych Najwyższej Izby Kontroli, w latach 2017-2020 do Głównego Inspektora Sanitarnego wpłynęło aż 62 808 powiadomień o wprowadzeniu na rynek nowego suplementu diety. Niestety, jak wykazała kontrola NIK, system nadzoru nad tymi produktami nie zapewnia konsumentom odpowiedniej ochrony.
Nieskuteczny nadzór nad rynkiem suplementów diety
Okazuje się, że Główny Inspektor Sanitarny poddał analizie zaledwie 11 z 62 808 zgłoszonych w tym czasie produktów. Co więcej, część z nich weryfikowano pod kątem składu, by sprawdzić, czy nie zawierają niedozwolonych substancji. W pozostałych przypadkach wszczynano długotrwałe postępowania wyjaśniające, często ciągnące się latami, by ustalić, czy dany suplement jest bezpieczny dla zdrowia konsumentów.
Tymczasem, zgodnie z obowiązującymi przepisami, sprzedaż nowego suplementu diety można rozpocząć już w momencie złożenia powiadomienia do Głównego Inspektora Sanitarnego. Oznacza to, że nawet przez kilka lat nieświadomi zagrożenia nabywcy mogli kupować niebezpieczne dla zdrowia produkty. Jak wynika z kontroli NIK, w niektórych przypadkach pełna weryfikacja trwała nawet 13 lat i 10 miesięcy, a w tym czasie dany suplement był dostępny na rynku.
„Rozpoczęta w Państwowej Inspekcji Sanitarnej w lutym 2020 r. modyfikacja systemu informatycznego usprawniła wstępne sprawdzanie powiadomień o wprowadzeniu lub zamiarze wprowadzenia na rynek suplementów diety. Nowy Elektroniczny System Powiadomień automatycznie weryfikuje m.in. właściwą w takim produkcie wysokość dawek witamin, składników mineralnych, surowców roślinnych i innych składników. Kolejna modyfikacja systemu miała pozwolić m.in. na skrócenie szczegółowej weryfikacji powiadomień i postępowań wyjaśniających, a także na zmniejszenie ryzyka wprowadzenia do obrotu produktu niespełniającego wymagań” – tłumaczył Główny Inspektor Sanitarny.
Niestety, jak przyznaje NIK, działania te nie rozwiązały problemu. Pandemia COVID-19 w latach 2020-2021 zdominowała bowiem funkcjonowanie Państwowej Inspekcji Sanitarnej, a prace legislacyjne skupiły się na kwestiach epidemicznych, co negatywnie wpłynęło na efektywność kontroli rynku suplementów diety.
Reklama jako motor napędowy sprzedaży suplementów
Wzrost popularności suplementów diety w ostatnich latach NIK wiąże przede wszystkim z ich intensywną reklamą, zwłaszcza telewizyjną. Kontrolerzy Izby zauważyli, że nie idzie on jednak w parze ze wzrostem świadomości Polaków na temat tego, czym tak naprawdę są te produkty i czym różnią się od leków dostępnych bez recepty (OTC).
Eksperci podkreślają, że reklamy suplementów diety często zawierają kłamliwe lub wprowadzające w błąd informacje, sugerując, że mogą one leczyć lub zapobiegać chorobom. Tymczasem zgodnie z prawem, reklamy takich produktów nie mogą przypisywać im właściwości leczniczych.
„Wzrost popularności nie wiązał się jednak ze wzrostem świadomości Polaków na temat tego, czym są takie produkty i czym się różnią od leków OTC, czyli sprzedawanych bez recepty” – podkreśla NIK.
Przypadek pani Marii – jak działa niebezpieczna reklama suplementów
Doskonałym przykładem niebezpiecznych praktyk stosowanych przez producentów suplementów diety jest sprawa pewnego preparatu reklamowanego na stronie internetowej, sugerującej profesjonalny portal medyczny.
W reklamie tej znajdziemy historię pani Marii, która opowiada, jak lekarz się „pomylił”, przepisując jej lek na cukrzycę. Kobieta twierdzi, że źle się z tym czuła, ale z pomocą przyszedł jej „cudowny lek” z internetu. Dzięki niemu, jak przekonuje, „cukrzyca zaczęła się cofać”, a na jej własne oczy „owrzodzenie z dnia na dzień się cofa”.
Co więcej, reklama sugeruje, że preparat ten został „zgłoszony do GIS w tym roku”, co ma świadczyć o jego bezpieczeństwie. Jednak, jak podkreślają eksperci, sama rejestracja produktu w Głównym Inspektoracie Sanitarnym nie gwarantuje, że jest on bezpieczny dla zdrowia.
„Zgodnie z prawem, reklamy suplementów diety nie mogą sugerować działania leczniczego. Tymczasem we wspomnianej reklamie czytamy, że dzięki suplementowi wyniki glikemii znacznie się poprawiły” – zwraca uwagę Szymon Dziedzic, lekarz zarządzający projektem Diabdis.
Problematyczne jest również to, że w reklamie występuje rzekomie pani Maria, której zdjęcie w rzeczywistości zostało najprawdopodobniej zakupione od agencji sprzedającej stock fotografie. Oznacza to, że nie jest to autentyczna osoba, a jedynie fikcyjna postać stworzona przez producentów, by wzbudzić zaufanie potencjalnych klientów.
„Najgorszym scenariuszem, jaki mogę sobie wyobrazić, jest ten, gdy osoba z cukrzycą zawierzy takiej stronie internetowej i porzuci terapię zleconą przez swojego lekarza. Skutki takiej decyzji mogą bezpośrednio zagrozić życiu pacjenta” – podkreśla Szymon Dziedzic.
Fałszywi lekarze w reklamach suplementów diety
Niestety, opisany powyżej przypadek pani Marii to nie jedyny przykład niebezpiecznych praktyk stosowanych przez producentów suplementów diety. W internecie można znaleźć również reklamy, w których preparaty te polecają rzekomי lekarze specjaliści.
Jak informuje Naczelna Izba Lekarska, zgodnie z przepisami Kodeksu Etyki Lekarskiej, lekarze i lekarze dentyści nie mogą brać udziału w reklamach produktów, w tym suplementów diety. Wykorzystywanie wizerunku i rekomendacji lekarzy w tego typu przekazach reklamowych jest zatem nielegalne.
„Problemem jest to, że nieuczciwy sprzedawca zawierający na swojej stronie wprowadzające w błąd zapisy nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności, a powinien” – podkreśla Szymon Dziedzic.
Tymczasem producenci suplementów diety bezkarnie korzystają z tego zabiegu, by wzbudzić zaufanie potencjalnych klientów. W jednej z reklam możemy przeczytać, że preparat polecają „diabetolodzy”, jednak żaden z nich nie istnieje w rzeczywistości. To kolejny przykład na to, że tego typu przekazy reklamowe mają na celu jedynie sprzedaż produktu, a nie troskę o zdrowie konsumentów.
Niebezpieczne składniki w suplementach diety
Oprócz kłamliwych reklam, problem stanowią również same suplementy diety dostępne na rynku. Kontrolerzy NIK zidentyfikowali w internecie 20 takich produktów, zawierających składniki, których stosowanie w żywności jest niedozwolone i które według Głównego Inspektora Sanitarnego mogą zagrażać bezpieczeństwu konsumentów.
Wśród nich znalazły się m.in. MK-677 (ibutamoren), johimbina, androsta-3,5-diene-7,17-dione, konopie włókniste, świerzbowiec właściwy, DMHA, ostarine, MK-2866 czy DHEA. Zdaniem Głównego Inspektora Sanitarnego, przedsiębiorcy oferujący te produkty w większości przypadków nie dopełnili obowiązku ich zgłoszenia, wprowadzając je na rynek nielegalnie.
Co więcej, w latach 2017-2020 kraje członkowskie Unii Europejskiej przekazały do unijnego systemu informowania o produktach niebezpiecznych RASFF aż 712 powiadomień dotyczących suplementów diety, w tym 36 z Polski. Wśród nich było 14 powiadomień alarmowych, z których jedno dotyczyło produktu Liver Refresh zawierającego niedozwoloną substancję – pankreatynę.
„Zdaniem Głównego Inspektora Sanitarnego, przedsiębiorcy, którzy oferowali te produkty, w większości przypadków nie dopełnili obowiązku ich zgłoszenia, wprowadzając je na rynek nielegalnie” – podkreśla raport NIK.
Wnioski i rekomendacje
Przedstawiona powyżej sytuacja na rynku suplementów diety w Polsce jest bardzo niepokojąca. Niewystarczająca kontrola nad wprowadzaniem nowych produktów na rynek, kłamliwe i wprowadzające w błąd reklamy oraz obecność niebezpiecznych składników w wielu suplementach diety stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa konsumentów.
Zdaniem ekspertów, aby przeciwdziałać tym negatywnym zjawiskom, niezbędne są kompleksowe zmiany w systemie nadzoru nad rynkiem suplementów diety. Kluczowe wydaje się m.in.:
- Zwiększenie zatrudnienia w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, by zapewnić odpowiednie zasoby kadrowe do rzetelnej weryfikacji wszystkich zgłaszanych produktów.
- Skrócenie czasu postępowań wyjaśniających ws. bezpieczeństwa suplementów diety, by uniemożliwić ich sprzedaż w trakcie trwających analiz.
- Wprowadzenie systemu ostrzegania konsumentów przed niebezpiecznymi suplementami, które nie zostały oficjalnie zgłoszone.
- Zaostrzenie kar za wprowadzanie na rynek niebezpiecznych lub nielegalnych suplementów diety.
- Ograniczenie lub zakaz reklamy suplementów diety, zwłaszcza z wykorzystaniem wizerunku osób ze środowiska medycznego.
Podjęcie tych i innych działań jest konieczne, by skutecznie chronić zdrowie i bezpieczeństwo konsumentów, którzy padają ofiarą niebezpiecznych praktyk na rynku suplementów diety.