Prawdziwa historia najsłynniejszych fałszerstw w historii

Prawdziwa historia najsłynniejszych fałszerstw w historii

Zawsze lubiłem być w pępku świata

Oto prawda – świat chce być oszukiwany. A ja posiadam talenty, które umożliwiają mi dostarczanie ludziom właśnie tego, czego pragną. Oczywiście, najlepsi fałszerze potrafią nadać swojemu dziełu tak autentyczny wygląd, że często sami nie do końca wiemy, co jest oryginałem, a co zręczną podróbką. Tak właśnie jest z moją historią.

Wszystko rozpoczęło się, gdy przypadkiem wpadłem na książkę Lydii Pyne zatytułowaną Prawdziwe fałszerstwa. Muszę przyznać, że postawiła ona bardzo intrygującą tezę – niekiedy kopie są bardziej cenione niż oryginały. Zafascynowany, pochłonąłem lekturę w zaledwie dwa dni. A potem… Cóż, chyba nie powinienem zdradzać zbyt wiele.

Kto nie lubi być oszukiwany?

Lydia Pyne doskonale ukazuje, że granica między prawdą a fałszem jest naprawdę cienka. Weźmy chociażby przykład filmów dokumentalnych o dzikie przyrodzie. Okazuje się, że niejednokrotnie sceny te są inscenizowane, a zwierzęta zmuszane do określonych zachowań, by jak najlepiej wypaść na ekranie. A czy naprawdę przeszkadza nam to, że niektóre kluczowe momenty nie działy się naturalnie? Wręcz przeciwnie – pewnie większość z nas woli oglądać spektakularne ujęcia, nawet jeśli wiemy, że nie do końca odzwierciedlają one prawdę.

To doskonale ilustruje nasze podejście do autentyczności. Chcemy wierzyć, że obcujemy z czymś prawdziwym – czy to będzie obraz mistrzowskiego malarza, skamieniały szkielet pradawnego zwierzęcia, czy artefakt z odległej epoki. Ale czy naprawdę tak bardzo nas to obchodzi? Lydia Pyne przytacza wiele przykładów, które pokazują, że czasem fałszerstwo może stać się cenniejsze niż oryginał.

Mistrzowie oszukiwania

Jednym z najsłynniejszych fałszerzy w historii był bez wątpienia Hiszpański Fałszerz, działający na przełomie XIX i XX wieku. Ten nieznany z nazwiska artysta stworzył prawdziwe arcydzieła, naśladując styl średniowiecznych miniatur. Jego prace przez długi czas uznawane były za autentyczne, a kolekcjonerzy chętnie za nie płacili. Ba, nawet po ujawnieniu, że są to fałszerstwa, wciąż cieszyły się ogromną popularnością.

Ale Hiszpański Fałszerz to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Historia zna wiele innych genialnych oszustów, którzy potrafili wykreować własną rzeczywistość. Weźmy na przykład przypadek Johanna Beringera – naukowca, który w XVIII wieku odkrył rzekomą kolekcję skamielin, okazujących się w rzeczywistości mistyfikacją. Fałszerstwa te były na tyle przekonujące, że Beringer uwierzył w ich autentyczność i bronił ich do końca życia.

A co powiecie o Williamie Henrym Irlandzie? Ten osiemnastowieczny sekretarz prawny przez lata stwarzał oszukańcze dokumenty podpisane ręką Szekspira. Jego podróbki były na tyle przekonujące, że przez długi czas wprowadzały w błąd nawet największych znawców twórczości tego genialnego dramaturga.

Takich przykładów można mnożyć. Najwyraźniej ludzie naprawdę chcą być oszukiwani. I to właśnie daje fałszerzom tak ogromne pole do popisu.

Skamieniała prawda

Lydia Pyne w swojej książce nie skupia się wyłącznie na dziedzinie sztuki. Zabiera nas również w podróż po innych dziedzinach, gdzie fałszerstwa odegrały kluczową rolę.

Jednym z fascynujących przykładów jest historia skamielin odkrytych przez Johanna Beringera. Ten osiemnastowieczny naukowiec wpadł na genialny, choć bardzo ryzykowny, pomysł – stworzył kolekcję rzekomo pradawnych skamielin, by potem ją „odkryć” i zdobyć rozgłos w świecie nauki. Oczywiście, w rzeczywistości były to zręczne podróbki. Jednak Beringer tak bardzo uwierzył w autentyczność swoich odkryć, że bronił ich do końca życia, nawet po ujawnieniu mistyfikacji.

Innym ciekawym przykładem jest przypadek fałszowania diamentów. Okazuje się, że obecnie coraz trudniej odróżnić naturalne kamienie szlachetne od tych wytworzonych w laboratorium. Firmy takie jak General Electric od lat pracują nad tym, by produkować sztuczne diamenty nie tylko tańsze, ale też niemal nieodróżnialne od naturalnych. A pamiętajmy, że prawdziwe diamenty często wiążą się z tragiczną historią „krwawych diamentów” pozyskiwanych w wyniku wyzysku i konfliktów.

Widać więc, że fałszerstwa występują w niemal każdej dziedzinie naszego życia. I wcale nie muszą być one motywowane chęcią zysku – czasem służą zupełnie innym celom, jak choćby rekonstrukcja historii czy ochrona środowiska. Paradoksalnie, to właśnie te „fałszerstwa” mogą być bardziej wartościowe niż oryginały.

Przyszłość należy do naśladowców

Lydia Pyne stawia też bardzo ciekawe pytanie – czy kopia może z czasem stać się bardziej wartościowa niż oryginał? Weźmy na przykład wspomnianą już kwestię diamentów. Sztuczne kamienie są nie tylko tańsze i bardziej etyczne, ale również o wiele bardziej powtarzalne i stabilne. Czy zatem nie mogą one z czasem wyparć naturalnych diamentów z rynku?

A co z kopiami dzieł sztuki? Czasem artyści świadomie tworzą repliki, by uchronić oryginały przed zniszczeniem. Tak było w przypadku słynnej Jaskini Chaucet – zamiast narażać prawdziwe malowidła na niszczące działanie tłumów zwiedzających, zbudowano wierną kopię. I choć wiemy, że to nie oryginał, to niewiele osób jest w stanie to zauważyć. Ba, wiele z nich woli właśnie tę kopię, bo czują, że mogą obcować z autentycznym doświadczeniem.

Podobnie jest z filmami przyrodniczymi. Oczywiście, widzowie chcą oglądać prawdziwe, naturalne zachowania zwierząt. Ale twórcy, chcąc uchwycić te rzadkie momenty, często sięgają po inscenizacje. I znowu – czy to aż tak bardzo nas obchodzi, skoro efekt końcowy jest tak spektakularny?

Być może więc mamy do czynienia z nową erą, w której kopia zaczyna być traktowana na równi z oryginałem, a czasem nawet go przewyższa. Fałszerze nigdy chyba jeszcze nie mieli tak wspaniałych perspektyw.

Prawda leży gdzieś pośrodku

Podsumowując, Lydia Pyne słusznie zauważa, że granica między prawdą a fałszem jest naprawdę cienka. Ba, często sami nie do końca wiemy, co jest oryginałem, a co zręczną podróbką. I nie jest to wcale takie ważne – liczy się efekt końcowy, dostarczane wrażenia, a czasem nawet sama historia obiektu.

Fałszerze od zawsze mieli ogromne pole do popisu. Ci najlepsi potrafili stworzyć dzieła nie do odróżnienia od oryginałów. A ludzie, zamiast się oburzać, wręcz chętnie dają się oszukiwać – bo to, co fałszywe, potrafi czasem dostarczyć im więcej emocji niż sama prawda.

Być może nadeszła więc era, w której kopia będzie równie cenna jak oryginał, a czasem nawet go przewyższać. Lydia Pyne stawia niezwykle ciekawe pytania o przyszłość autentyczności. Wygląda na to, że świat rzeczywiście chce być oszukiwany. A fałszerze nigdy chyba jeszcze nie mieli tak wspaniałych perspektyw.

Scroll to Top