Wciągająca historia fałszerza wszech czasów
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak trudno jest odróżnić oryginalne dzieło sztuki od precyzyjnej kopii? Prawdę mówiąc, nawet eksperci niekiedy mają problemy z jednoznacznym stwierdzeniem autentyczności obiektu. Historia zna wiele głośnych przypadków mistrzowskich fałszerstw, które przez długi czas wprowadzały kolekcjonerów i domy aukcyjne w błąd. Jednym z najbardziej znanych na świecie fałszerzy był Han van Meegeren, holenderski artysta żyjący w latach 1889-1947.
Van Meegeren, zniechęcony krytykami, którzy twierdzili, że nie potrafi malować własnych, oryginalnych obrazów, a jedynie doskonale kopiuje dzieła mistrzów, postanowił im dowieść, że jest w stanie tworzyć arcydzieła. W akcie zemsty rozpoczął fałszowanie obrazów Vermeera i innych holenderskich mistrzów. Robił to tak doskonale, że nawet wysoko wykwalifikowani eksperci przez długi czas brali jego falsyfikaty za oryginalne dzieła.
Van Meegeren stworzył między innymi sfałszowane „Uczniów w Emaus” Vermeera, które sprzedał Hermann̈owi Göringowi, naczelnym dowódcy Luftwaffe, za ogromną sumę 1,6 miliona guldenów. Dopiero specjalistyczne badania chemiczne i techniczne przeprowadzone po II wojnie światowej udowodniły, że obraz był mistrzowskim fałszerstwem. Van Meegeren został oskarżony o kolaborację z Niemcami, ale w trakcie procesu udowodnił, że obraz był dziełem jego ręki, a nie Vermeera. Uniknął w ten sposób kary, ale jego reputacja artysty została bezpowrotnie zniszczona.
Fałszerstwa na polskim rynku sztuki
Problem fałszerstw nie ominął także Polski. Jednym z głośniejszych przypadków był spór sądowy dotyczący autentyczności obrazu Franciszka Starowieyskiego „Zjawa”, zakwestionowanej przez dziennikarza Janusza Miliszkiewicza. Ekspert domu aukcyjnego Polswiss Art, Łukasz Kossowski, uznał dzieło za autentyczne, ale dziennikarz opublikował felieton podważający jego opinię. Sprawa trafiła do sądu, który ostatecznie przyznał rację dziennikarzowi, oddalając powództwo eksperta.
Podobny przypadek miał miejsce w Gdańsku, gdzie Muzeum Narodowe zakupiło obraz Leona Wyczółkowskiego „Rybak z siecią”. Pierwsza ekspertyza uznała go za falsyfikat, ale po przeprowadzeniu drugiej badania stwierdziły autentyczność dzieła. Te przykłady pokazują, jak trudno jest wydać jednoznaczną, pewną opinię o autentyczności obiektu – jedna ekspertyza nie wyklucza w 100% tego, że mamy do czynienia z fałszerstwem.
Luka w polskim prawie
Zastanawiasz się, czy w polskim kodeksie karnym istnieje przestępstwo fałszowania dzieł sztuki? Niestety, ustawodawca zapomniał o wprowadzeniu odpowiednich przepisów w tej kwestii. W kodeksie karnym znajdujemy wprawdzie regulacje dotyczące fałszowania dokumentów, znaków identyfikacyjnych czy środków płatniczych, ale brak jest konkretnych regulacji chroniących dobra kultury przed procederem fałszowania.
Oczywiście, osoby trudniące się fałszowaniem dzieł sztuki i wprowadzające je do obrotu mogą zostać pociągnięte do odpowiedzialności karnej na podstawie przepisu o oszustwie (art. 286 k.k.). Jednakże brak jest w naszym systemie prawnym przepisu, który wprost penalizowałby sam akt fałszowania. To poważna luka, która powinna zostać jak najszybciej uzupełniona, aby zapewnić należytą ochronę cennych dóbr kultury.
Metody badania autentyczności
Skoro prawo nie gwarantuje wystarczającej ochrony, a fałszerze wciąż działają na rynku sztuki, co mogą zrobić kolekcjonerzy i domy aukcyjne, aby uchronić się przed zakupem falsyfikatów? Podstawowym sposobem jest zlecanie szczegółowych ekspertyz obiektów budzących podejrzenia.
Analiza proweniencji, czyli historii obiegu danego dzieła, badania stylistyczne i historyczne, a także zaawansowane testy laboratoryjne mogą pomóc stwierdzić autentyczność obiektu. Wśród metod analitycznych stosuje się między innymi badania rentgenowskie, badania chemiczne spoiw i pigmentów, a także analizę promieniotwórczości obiektu. Te nowoczesne techniki są szczególnie przydatne w przypadku obiektów starszych, pochodzących sprzed XX wieku.
Niestety, w odniesieniu do dzieł współczesnych możliwości te są ograniczone. Fałszerze doskonale znają techniki i materiały stosowane przez artystów, więc wyprodukowanie wiarygodnego falsyfikatu jest dla nich stosunkowo łatwe. Dlatego też w tego typu przypadkach wiarygodna ekspertyza jest jeszcze trudniejsza do uzyskania.
Dobre praktyki rynku sztuki
Skoro nie ma uniwersalnych, niezawodnych metod badania autentyczności, a luka prawna wciąż nie została załatana, uczestnicy rynku sztuki powinni kierować się pewnymi dobrymi praktykami, które mogą ograniczyć, choć nie wyeliminować całkowicie, problem fałszerstw.
Przede wszystkim, przy podejrzeniu, że dany obiekt może być falsyfikatem, należy bezwzględnie zlecić szczegółowe ekspertyzy. Nie należy ufać pojedynczym opiniom, nawet najbardziej cenionych ekspertów – wiele zależy od ich kompetencji, doświadczenia, a także od intencji podmiotu zlecającego ekspertyzę. Warto korzystać z usług niezależnych, certyfikowanych rzeczoznawców, a nie tylko ekspertów wewnętrznych domów aukcyjnych.
Istotne jest również tworzenie publicznie dostępnych baz danych obiektów uznanych za falsyfikaty. Pozwoliłoby to uniknąć sytuacji, w której dany fałszerz wielokrotnie wprowadza te same kopie do obrotu. Warto również rozważyć ustanowienie odpowiedzialności odszkodowawczej dla podmiotów, które świadomie wprowadzają falsyfikaty na rynek.
Choć fałszerstwa na rynku sztuki to problem trudny do całkowitego wyeliminowania, zastosowanie odpowiednich środków zaradczych może znacznie ograniczyć skalę tego procederu. Dbajmy więc o autentyczność obiektów, korzystając z pomocy specjalistów i kierując się zasadami dobrych praktyk. Tylko w ten sposób będziemy mogli cieszyć się obcowaniem z prawdziwymi arcydziełami, a nie ich mistrzowskimi kopiami.