Kiedy Kopia Staje Się Oryginałem: Oszustwa w Świecie Aukcji

Kiedy Kopia Staje Się Oryginałem: Oszustwa w Świecie Aukcji

Kiedy Kopia Staje Się Oryginałem: Oszustwa w Świecie Aukcji

Wyobraź sobie scenę z filmu. Wchodzisz do renomowanej galerii sztuki, gdzie na ścianie dumnie wisi niewielkie, ale potężne płótno – kwintesencja geniuszu malarza, który nadał kształt swoim wizjom. Zbliżasz się, by przyjrzeć się dziełu bliżej, podziwiając każdy drobny gest pędzla, każdą niuansową grę światłocienia. Nagle kustosz podchodzi do ciebie z poważną miną i oznajmia, że to, co podziwiasz, to w rzeczywistości perfekcyjna kopia, a oryginał został skradziony lata temu. Obraz, który myślałeś, że jest autentycznym arcydziełem, okazuje się sprytnym oszustwem. Tak oto wkraczamy w fascynujący, a zarazem mroczny świat fałszerstw w sztuce.

Oryginał, kopia, falsyfikat – zmagania terminologiczne

Zanim zagłębimy się w szczegóły tych intrygujących historii, musimy najpierw uporządkować nieco terminologię. Pojęcie „oryginału” to prawdziwa Achillesa pięta badaczy sztuki. Czy oryginał to po prostu finalne dzieło, które opuściło pracownię artysty? A może należy go postrzegać jako efekt złożonego, wieloetapowego procesu twórczego? Jak klasyfikować prace, które były wielokrotnie poprawiane przez samego autora? I co zrobić z grafikami czy rzeźbami, gdzie „oryginał” to często odbitka czy odlew, a nie sam rysunek czy model?

Jak podkreśla Janusz St. Kębłowski, replika to powtórzenie oryginału wykonane przez samego autora lub jego pracownię, podczas gdy kopia to powielenie dzieła przez innego artystę. Falsyfikat natomiast to kopia, która ukrywa swój kopijny charakter, udając oryginał. Dodatkowo istnieją jeszcze „pseudofalsyfikaty” – stylizacje prezentowane jako autentyczne dzieła, które nigdy tak naprawdę nie powstały.

Taka różnorodność terminologiczna pokazuje, jak złożona i pełna pułapek jest ta dziedzina. Niemniej jedno jest pewne – oryginał to unikalne, finalne dzieło, będące efektem maksymalnej kreatywności twórcy. Wszystko, co odbiega od tej definicji, należy klasyfikować jako „zamienniki” oryginału – repliki, kopie, falsyfikaty czy pseudofalsyfikaty.

Fałszerze i ich motywy

Teraz, gdy mamy już nieco większą jasność terminologiczną, możemy zagłębić się w świat fałszerstw artystycznych. Szacuje się, że ponad połowa dzieł, z którymi zetknął się były dyrektor Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku Thomas Hoving, to nie oryginały. Skąd więc bierze się ta plaga oszustw w branży sztuki?

Najczęstszym motywem jest czysta chęć zysku. Fałszerze liczą, że uda im się wprowadzić w błąd kolekcjonerów i instytucje, sprzedając im fałszywe arcydzieła po astronomicznych cenach. Ale nie tylko to – wśród motywacji sprawców możemy znaleźć również niespełnione ambicje artystyczne, pragnienie zaimponowania innym swoimi umiejętnościami, a nawet zwykłą próżność. Jeden z najbardziej znanych fałszerzy, Geert Jan Jansen, przyznawał, że największą satysfakcję dawała mu po prostu perfekcja jego falsyfikatów.

Niekiedy fałszerstwo jest również wynikiem swoistego „zapożyczania” oryginałów. Jak pisze Janusz St. Kębłowski, sam Michał Anioł miał zwyczaj „pożyczania” oryginałów dawnych mistrzów, aby następnie zastąpić je własnymi kopiami. Oczywiście nie zamierzał on oszukiwać – pragnął po prostu zgłębić tajniki mistrzowskiego warsztatu. Niemniej jego postępowanie bez wątpienia wpisuje się w szerszy nurt problemów z definiowaniem oryginalności.

Przypadek Hana van Meegerena – mistrz stylizacji

Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów fałszerstwa w historii sztuki jest niewątpliwie przypadek Hana van Meegerena. Ten holenderski malarz w mistrzowski sposób potrafił naśladować styl Jana Vermeera, jednego z największych luminariów malarstwa holenderskiego XVII wieku.

Van Meegeren stworzył całą serię obrazów, które bezbłędnie imitowały charakterystyczny styl Vermeera. Jego precyzja była tak zachwycająca, że eksperci tamtych czasów bez wahania przypisywali te dzieła prawdziwemu mistrzowi. Jeden z nich, Chrystus i jawnogrzesznica, trafił nawet do kolekcji Hermanna Göringa. Dopiero zmuszony przez okoliczności, sam fałszerz ujawnił prawdę – wszystkie te „Vermeery” wyszły spod jego pędzla.

Co ciekawe, nawet po tej spektakularnej konfesji część prac van Meegerena wciąż uważano za autentyczne Vermeery. Tak silne było przekonanie znawców o geniuszu holenderskiego mistrza, że nie chcieli uwierzyć w to, iż ktoś mógł je tak perfekcyjnie naśladować. Dopiero kolejne badania chemiczne definitywnie potwierdziły autorstwo van Meegerena. Przypadek ten pokazuje, że fałszerstwo potrafi być nie tylko niezwykle opłacalne, ale również niezwykle trudne do wykrycia.

Falsyfikaty i pseudofalsyfikaty – różne oblicza oszustwa

Fałszerstwom w świecie sztuki możemy przyglądać się z jeszcze jednego, nieco szerszego punktu widzenia. Otóż można je podzielić na dwie główne kategorie: falsyfikaty i pseudofalsyfikaty.

Falsyfikaty to po prostu wierne kopie, które ukrywają swój kopijny charakter, podając się za oryginały. Ich twórcy działają z zamiarem wprowadzenia w błąd, licząc na to, że uda im się sprzedać swoje dzieła jako autentyki. Jak podkreśla Janusz St. Kębłowski, kopia przyznaje się do swojej zależności od oryginału, podczas gdy falsyfikat ma na celu uchodzić za oryginał.

Z kolei pseudofalsyfikaty to stylizacje, które nigdy nie były powiązane z konkretnym autorem. Ich twórcy nie podszywają się pod żadnego określonego artystę, a jedynie naśladują charakterystyczne dla niego motywy lub techniki. Sztandarowym przykładem są słynne „Słoneczniki” Vincenta van Gogha – eksperci twierdzą, że tylko trzy z wielu istniejących wersji tego motywu wyszły spod ręki samego mistrza.

Obserwując te dwa oblicza oszustw artystycznych, widzimy, że fałszerze posługują się całą paletą różnorodnych technik, by wprowadzić kolekcjonerów i instytucje w błąd. Od perfekcyjnych kopii udających oryginały, po wyrafinowane stylizacje na mistrzów – nic nie jest im obce w pogoni za zyskiem.

Kiedy kopia staje się oryginałem

Jednak wśród tej gąszczu fałszerstw, kopii i stylizacji czasem pojawiają się sytuacje, w których linie między oryginałem a substytutem zacierają się w niezwykły sposób. Bywa, że kopia, wykonana z niezwykłą starannością, zaczyna nabierać wartości niemal równej oryginałowi.

Wspomniany już Janusz St. Kębłowski podkreśla, że działalność kopistów często pozytywnie przyczynia się do zachowania walorów estetycznych i historycznych, które pierwotnie były udziałem oryginału. Niekiedy wręcz zdarza się, że kopia zostaje omyłkowo uznana za oryginał, jak w przypadku słynnego portretu „Mężczyzna w złotym hełmie” przypisywanego przez lata Rembrandtowi.

Można więc powiedzieć, że kopia staje się oryginałem w momencie, gdy jej wartość estetyczna i historyczna zaczyna przewyższać lub równać się wartości dzieła, które miała naśladować. Wtedy to następuje swoisty „transfer” oryginalności – to, co początkowo było jedynie substytutem, staje się prawdziwym dziełem sztuki.

Podsumowanie – w poszukiwaniu prawdziwości

Świat sztuki to fascynujące, ale i niezwykle złożone terytorium, pełne pułapek i niuansów. Oryginał, kopia, falsyfikat – te kategorie płynnie się przenikają, a ich granice często zacierają się w zaskakujący sposób. Fałszerze, kierowani różnorodnymi motywacjami, nieustannie próbują wprowadzić w błąd kolekcjonerów i instytucje, tworząc coraz to doskonalsze substytuty arcydzieł.

Jednak czasem zdarza się, że kopia góruje nad oryginałem, stając się samodzielnym dziełem sztuki. I właśnie wtedy, gdy najwyższa jakość artystyczna zwycięża nad prostym oszustwem, możemy mówić, że kopia staje się oryginałem.

Cóż więc jest prawdziwe w tym magicznym, pełnym paradoksów świecie? Być może prawda leży gdzieś pomiędzy, w nieustannej, fascynującej grze między oryginałem a jego substytutem. Jedno jest pewne – ta gra nigdy się nie skończy, a my będziemy mogli wciąż na nowo odkrywać jej nieskończone pokłady.

Scroll to Top