Krypto Mafia Odkryj Niebezpieczne Praktyki Wyłudzania Pieniędzy

Krypto Mafia Odkryj Niebezpieczne Praktyki Wyłudzania Pieniędzy

Nocne Kluby Go-Go – Fortuna na Koszt Klientów

Polska jest znana na świecie z wielu rzeczy, ale w niektórych przypadkach nie ma się z czego cieszyć. Jednym z naszych znaków firmowych są nocne kluby go-go, w których masowo okrada się ludzi z pieniędzy na koncie bankowym. Niestety, w takich sprawach nie ma co liczyć na pomoc banku, ale jest szansa, że sprawa może zostać rozwiązana w sądzie. Choć nie zawsze zdąży to zrobić na czas.

Mechanizm kradzieży w tych klubach zazwyczaj wygląda podobnie. Klient płaci kartą za drinka, a obsługa podpatruje PIN do tej karty. Wiadomo, że w klubie nocnym trudno zachować środki ostrożności przy wklepywaniu kodu, a jeśli do tego dojdą środki odurzające, to i święty Boże nie pomoże, bo klient ledwo trzyma się na nogach, ale zapłacić za drinka musi. Ba, zdarzają się przypadki, w których dziesiątki tysięcy złotych tracą z konta ci, którzy nie muszą podawać PIN-ów przy płatnościach, bo używają systemu Apple Pay z biometryczną autoryzacją w smartfonie. W sumie, przyłożyć klientowi jego własny paluch gdy jest już nieprzytomny, to żadna sprawa.

Banki, co tu dużo mówić, nie uwzględniają reklamacji ani nie zwracają pieniędzy w ramach procedury chargeback. Z ich punktu widzenia sprawa wygląda tak, że jeśli transakcja jest autoryzowana PIN-em lub biometrycznie, a klient nie utracił karty ani smartfona, to nie ma podstaw, by podejrzewać oszustwo. A że ktoś chciał płacić 5000 zł za taniec dziewczyny albo za butelkę wina? Widać miał fantazję.

Jedynym ukłonem w kierunku okradanych w biały dzień (no, może nie w biały dzień, ale na rympał i bez żenady) ludzi jest wprowadzanie przez banki blokad na wysokokwotowe transakcje w klubach nocnych. Ale robią to tylko niektóre banki. Pozostałe boją się, że klient będzie miał pretensje, iż bank uniemożliwił mu świetną zabawę, ograniczając dostęp do jego własnych pieniędzy.

Sąd Może Uratować to, Czego Nie Uratował Bank

O ile banki traktują okradzionych w klubach nocnych klientów per noga i bez jakiejkolwiek wyrozumiałości czy chociaż wrażliwości, o tyle w sądach już cokolwiek wywalczyć można. Jakiś czas temu opisywałem przypadek, w którym norweski turysta stracił kupę forsy w polskim klubie nocnym w Sopocie. Norweg został okradziony na niebagatelną kwotę 250000 koron (ponad 100000 zł). Oczywiście bank stwierdził, że wszystkie transakcje były dokonane prawidłowo i autoryzowane, więc nie ma podstaw do chargebacku. Ofiara złożyła więc sprawę w sądzie.

W ramach procesu zabezpieczono min. nagrania z monitoringu. Na tym wideo można zauważyć, że kelnerka i jedna z dziewczyn siedzą na kanapie obok mężczyzny przy wprowadzaniu przez niego kodu PIN, gdy kupował piwo. Nagrania pokazują też, że barman wchodzi na zaplecze i przynosi butelkę nieznanej substancji, którą wlewa do kufla z piwem i podaje klientowi. Na podstawie monitoringu sąd uznał, że prawdopodobne było odurzenie ofiary i że nie mógłby samodzielnie wykonać kolejnych transakcji. Krótko pisząc, doszło do sytuacji analogicznej do tej, w której ktoś kradnie moją kartę i płaci nią z użyciem PIN-u, a ja jestem w stanie wykazać, że byłem w zupełnie innym miejscu, więc takich transakcji wykonać nie mogłem.

Bank Norwega został zobowiązany przez sąd do zwrócenia mniej więcej połowy spornej kwoty – czyli 115000 koron. Ale wyrok nie jest prawomocny i zapewne bank się od niego odwoła, bo czuje się pokrzywdzony. Gdyby wyrok się utrzymał, bank pewnie zgłosi się do sopockiego klubu nocnego, żeby ten pokrył jego szkody. I to dopiero może być zabawne.

Kilka dni temu Gazeta Wyborcza opisała podobny proces, który również zakończył się happy-endem – przynajmniej formalnym, bo wygranie w sądzie i odzyskanie kasy to dwie różne sprawy. Tym razem bohaterem był pan Bartłomiej, który w 2015 r. został okradziony w klubie nocnym we Wrocławiu. Płacił za drinki nawet wtedy, gdy nie był już w stanie wstukać PIN-u, a łącznie z konta zniknęło mu 30000 zł. Kupił szklankę whisky za 50 zł, trzy drinki w sumie za 300 zł. Płacił gotówką, ale potem zaczął się źle czuć i stracił świadomość. Pamiętał tylko tyle, że był przy bankomacie i próbował wypłacać jakieś pieniądze. Następnego dnia znalazł w kieszeni rachunki, z których wynikało, że nieźle zaszalał. Dwie najwyższe transakcje opiewały na 10000 zł każda. Kilka ze znalezionych w kieszeni paragonów wskazywało jeszcze na odrzucone transakcje – np. po godz. 3:40 mężczyzna próbował zapłacić ok. 20000 zł, dwie minuty później 15000 zł, a następnie trzy razy po 10000 zł. Prawie wszystkie te transakcje zostały odrzucone, bo nie był w stanie poprawnie wpisać PIN-u.

Oczywiście transakcje były potwierdzone właściwie, a policja umorzyła śledztwo w sprawie oszustwa, bo nie znalazła dowodów, że człowiek nie chciał zawrzeć tych transakcji, które zawarł. Sąd był więc ostatnią deską ratunku. Co powiedział sędzia? Dwie rzeczy. Po pierwsze, że transakcje zostały dokonane bez jego świadomości. Sąd zgodził się, że świadczą o tym kilkakrotnie błędne wpisanie kodu PIN w klubie i w bankomacie. A transakcje w stanie wyłączenia świadomości zgodnie z polskim prawem należy uznać za nieważne.

Po drugie, udało się podważyć wartość transakcji. Ofiara ściągnęła ze strony internetowej menu alkoholi i z tego cennika wynikało, że najdroższy kosztował tam 322 zł. Z kolei z cennika tańców prywatnych wynikało, że najdroższy kosztować powinien 150 zł. A na tej podstawie sąd uznał, że transakcje rzędu 10000 zł nie miały pokrycia w żadnej cennikowej usłudze oferowanej przez klub. A więc były oszukańcze.

Dochodzenie sprawiedliwości zajęło pięć lat, a klub już nie istnieje, więc kasa jest nie do odzyskania. Ale ta sprawa dowodzi, że ofiary tego rodzaju kradzieży nie powinny się bawić w składanie reklamacji w bankach i próby skorzystania z chargebacku, lecz od razu iść do sądu i trzymać kciuki, by ten szybko sprawę osądził.

Jak Uniknąć Podobnego Losu?

Najważniejsze wnioski z tych spraw to:

  1. Unikaj wizyt w klubach go-go, zwłaszcza jeśli zamierzasz płacić kartą. Tam ryzyko jest najwyższe.
  2. Jeśli już zdecydujesz się wejść do takiego przybytku, płać tylko i wyłącznie gotówką, którą możesz stracić bez większych konsekwencji.
  3. Nie daj się wciągnąć w wysokokwotowe transakcje. Pamiętaj, że racjonalny człowiek nie będzie chciał wydać 5000 zł na taniec czy butelkę wina.
  4. Uważaj na podawanie kodu PIN – obserwuj otoczenie i nie wpisuj kodu, jeśli ktoś może to widzieć.
  5. Gdy poczujesz się źle, natychmiast opuść lokal i zadzwoń do kogoś bliskiego, by odbił cię spod tego miejsca.
  6. Jeśli mimo to doszło do kradzieży, od razu złóż doniesienie na policję i wnieś sprawę do sądu. Nie daj się zniechęcić – nawet jeśli sądowe dochodzenie sprawiedliwości zajmie kilka lat, może się to w końcu opłacić.

Pamiętaj, że bezpieczeństwo i zdrowie powinny być dla Ciebie najważniejsze. Nie daj się wciągnąć w niebezpieczne sytuacje, nawet jeśli masz ochotę na chwilę szaleństwa. Lepiej zadbaj o swój portfel i samopoczucie.

A ty, czy masz własne doświadczenia lub historię z podobnych sytuacji? Podziel się z nami, by przestrzec innych przed niebezpieczeństwami czyhającymi w nocnych klubach. Razem możemy pomóc ludziom uniknąć podobnego losu.

Więcej porad na temat bezpiecznego zarządzania finansami oraz walki z oszustwami znajdziesz na naszej stronie stop-oszustom.pl.

Scroll to Top