Ochrona danych osobowych w dobie cyfrowej rewolucji
Nadgoniłem czy nie nadążam?
Od kiedy pamiętam, świat technologii i cyfrowych rewolucji przyspieszył do tego stopnia, że aż trudno za nim nadążyć. Któregoś dnia budzę się rano, sięgam po telefon, a tu już kolejna aktualizacja Facebooka, nowy model iPhone’a na rynku i doniesienia o kolejnej wyciekłej bazie danych. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ilość informacji, którymi jesteśmy codziennie bombardowani, zaczyna być przytłaczająca. I choć z jednej strony cieszę się, że mam dostęp do tylu nowinek, to z drugiej – martwi mnie, w jaki sposób te wszystkie dane, które codziennie generuję, są wykorzystywane.
Wiem, że żyjemy w erze cyfrowej, w której wszechobecna technologia stała się naszą codziennością. Nie wyobrażam już sobie funkcjonowania bez smartfona, laptopa czy Internetu. Ale czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo nasze życie przeniosło się do świata wirtualnego? I czy zastanawiamy się, kto ma dostęp do naszych danych osobowych i jak je wykorzystuje?
Cyfryzacja i zagrożenia z nią związane
Nie jestem ekspertem, ale obserwując to, co dzieje się wokół, nie umiem uciec od niepokojących wniosków. Postępująca cyfryzacja nieść może ze sobą wiele zagrożeń – od wycieku naszych danych, przez manipulację informacjami, po inwigilację. Jak wynika z raportu „Zjawisko dezinformacji w dobie rewolucji cyfrowej”, dezinformacja to obecnie jedno z większych wyzwań w przestrzeni cyfrowej, z którym mierzą się nie tylko państwa, ale również organizacje międzynarodowe.
Pomyślmy choćby o naszej codziennej aktywności w Internecie. Logujemy się na Facebooka, scrollujemy Instagrama, kupujemy na Allegro lub Amazonie. Za każdym razem zostawiamy cyfrowe ślady – informacje o naszych zainteresowaniach, lokalizacji, kontaktach, a nawet preferencjach zakupowych. I choć sami świadomie udostępniamy te dane, to nie mamy pewności, kto i w jaki sposób z nich korzysta.
A co, jeśli te informacje wyciekną? Albo gdy ktoś postanowi je wykorzystać przeciwko nam – na przykład do kradzieży tożsamości lub szantażu? Czy naprawdę jesteśmy przygotowani na takie scenariusze?
Nowe technologie, nowe zagrożenia
Jeszcze bardziej niepokojące są doniesienia o coraz bardziej zaawansowanych metodach inwigilacji i manipulacji. Raporty wskazują, że cyberprzestępcy nieustannie poszukują nowych sposobów na wykradanie danych i wykorzystywanie ich do własnych celów. Mowa tu chociażby o deepfake’ach – technologii polegającej na manipulowaniu obrazem i dźwiękiem w taki sposób, by stworzyć realistyczne nagrania, na których widzimy i słyszymy kogoś, kto w rzeczywistości nic nie mówił i nic nie robił.
Wyobraźmy sobie, że ktoś stworzy deepfake’a, na którym widzimy prezydenta wygłaszającego kontrowersyjne oświadczenie. Czy bylibyśmy w stanie odróżnić autentyk od fałszywki? A co, jeśli taki materiał zacząłby krążyć w sieci i nabierać realnego zasięgu? Konsekwencje mogłyby być naprawdę poważne – od wybuchu społecznych niepokojów po zakłócenie przebiegu ważnych wydarzeń, takich jak wybory.
Jak podkreśla NASK, rewolucja cyfrowa doprowadziła do wielu przemian, w tym do ukształtowania się nowej formacji społecznej – społeczeństwa informacyjnego. W tym kontekście informacje stały się strategicznym zasobem, a ich błyskawiczna ekspansja w sieci doprowadziła do zmian w sferze informacyjnej. Media tradycyjne straciły na znaczeniu, ustępując miejsca nowym kanałom, takim jak media społecznościowe, które umożliwiają każdemu publikowanie treści.
To z kolei sprawia, że trudniej jest weryfikować wiarygodność informacji i odróżnić fakty od fikcji. A to stanowi doskonałą pożywkę dla dezinformacji, manipulacji i inwigilacji.
Ochrona danych w praktyce
Pandemia COVID-19 tylko pogłębiła te problemy. Gdy większość naszego życia przeniosła się do Internetu – pracujemy zdalnie, uczymy się online, spotykamy na wideokonferencjach – nasze dane stały się jeszcze bardziej cenne i narażone na wycieki. Dlatego kwestia ochrony danych osobowych nabiera dziś kluczowego znaczenia.
Ale co możemy zrobić w praktyce, by lepiej chronić naszą prywatność i bezpieczeństwo w sieci? Przede wszystkim powinniśmy być świadomi zagrożeń i uważnie przyglądać się temu, co robimy online. Warto zastanowić się, czy naprawdę potrzebujemy udostępniać tyle informacji na temat siebie w mediach społecznościowych. Warto też włączyć dodatkowe zabezpieczenia, takie jak uwierzytelnianie dwuskładnikowe na naszych kontach.
Kluczowe jest też, byśmy nauczyli się sprawdzać wiarygodność informacji, które trafiają do nas z różnych źródeł. Zanim zaczniemy je udostępniać dalej, warto zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie: czy to na pewno prawda? Strona stop-oszustom.pl to świetne źródło, by dowiedzieć się, jak rozpoznawać fake newsy i chronić się przed dezinformacją.
Cyberbezpieczeństwo to wspólna sprawa
Oczywiście, nie możemy liczyć tylko na siebie. Kwestia ochrony danych osobowych to problem, który wymaga zaangażowania wielu podmiotów – od rządów po firmy technologiczne. Jak wskazuje raport NASK, w 2019 roku w Polsce odbyły się nie tylko wybory do Parlamentu Europejskiego, ale także wybory parlamentarne. I w obu przypadkach instytucje państwowe, takie jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, podejmowały szereg działań mających na celu przeciwdziałanie dezinformacji i ochronę procesu wyborczego.
To dobry znak, że coraz więcej podmiotów dostrzega wagę tego problemu. Ale to dopiero początek. Potrzebne są spójne regulacje prawne, które będą chronić nasze dane, a także ścisła współpraca między rządami, organizacjami międzynarodowymi i sektorem prywatnym.
Tylko takie kompleksowe podejście da nam szansę na skuteczną ochronę naszej prywatności w dobie cyfrowej rewolucji. Bo choć postęp technologiczny nieretorycznie pędzi do przodu, to my – zwykli użytkownicy – musimy mieć pewność, że nasz cyfrowy ślad jest bezpieczny.
Wiem, że to nie będzie łatwe zadanie. Ale wydaje mi się, że mamy moralny obowiązek, by o to zawalczyć. W końcu chodzi o nasze podstawowe prawo do prywatności i bezpieczeństwa. A to jest coś, czego nie możemy lekceważyć.