Wakacje w roamingu – jak nie dać się złapać na wysokie rachunki
XXI wiek to czas, gdy praktycznie nie wyobrażamy sobie wyjazdu na wakacje bez naszego nieodłącznego towarzysza – smartfona. Wszak w tym małym urządzeniu mamy dostęp do map, tłumaczy, rozkładów jazdy, a nawet naszego wirtualnego portfela. Smartfon to wspaniałe ułatwienie dla podróżników, ale niestety stwarza też spore ryzyko naciągnięcia się na potwornie wysoki rachunek telefoniczny.
Przede wszystkim musimy uważać na transmisję danych. O ile kiedy jesteśmy w granicach Unii Europejskiej, większego problemu nie ma – operatorzy mają obowiązek wliczania części abonamentu w ramach usług transgranicznych, więc większość z nas nie będzie musiała płacić dodatkowo za rozmowy, SMS-y czy właśnie transmisję danych. Oczywiście pod warunkiem, że z usług będziemy korzystać rozsądnie i z głową. Mimo wszystko, po przekroczeniu czasu rozmów lub wykorzystaniu pakietu na dane w UE, i tak nie grożą nam jakieś drastycznie wysokie opłaty.
Warto o tym szczególnie pamiętać podczas przesiadek na lotniskach. Doskonałym przykładem jest Szwajcaria i lotnisko w Zurychu, które jest dużym przesiadkowym hubem. Chociaż Szwajcaria jest krajem europejskim, to ze względu na politykę niezależności, nie weszła do Unii Europejskiej. W efekcie obowiązują tam bardzo wysokie ceny na połączenia w roamingu – minuta rozmowy to kilka złotych, SMS to 2-3 złote, a transfer danych to nawet kilkanaście złotych za megabajt. Sprawdzenie poczty i wysłanie wiadomości do bliskich może nas więc kosztować nawet 30-40 złotych.
Niedawno przesiadając się w Zurychu, z przyzwyczajenia włączyłem telefon, sprawdziłem maile i komunikatory. Dopiero po chwili przyszedł SMS od operatora z informacją o cenach połączeń. Cóż, było już za późno – do rachunku doliczona została mi prawie stuzłotowa pozycja – mówi mi jeden ze znajomych.
Na szczęście nie musimy się obawiać o wysokie koszty w państwach, które formalnie nie należą do UE, ale są zrzeszone w Europejskim Obszarze Gospodarczym – czyli Norwegii, Islandii i Liechtensteinie. Telefony, które znajdują się blisko granicy Polski z innymi krajami, często łapią zagraniczne sieci, ale i tutaj nie musimy się niepokoić o koszty, jeśli jesteśmy w pobliżu Niemiec, Czech czy Słowacji.
Prawdziwe problemy mogą nas jednak czekać, gdy będziemy zwiedzać uroczych zakątków na wschodzie naszego kraju. Tam telefon może łapać białoruską lub ukraińską sieć komórkową, a to oznacza koszty porównywalne do tych, z jakimi mieliśmy do czynienia w Szwajcarii. Najlepszym wyjściem w takiej sytuacji jest wyłączenie transmisji danych w roamingu. W przeciwnym razie za zaledwie 1 MB danych możemy zapłacić 30-40 złotych.
Ale nawet na Podlasiu można się nieźle zdziwić. Dosłownie kilka dni temu wróciłem z tej części Polski i kilka razy byłem dosłownie parę kilometrów od granicy. Widziałem, że mój telefon już przestawił się na białoruską sieć, a na Białorusi mają inną strefę czasową – więc na telefonie i smartwatchu miałem inną godzinę niż na zegarze w samochodzie. Przez chwilę byłem bliski obłędu, zanim to zrozumiałem – śmieje się inny znajomy.
Uważaj na streaming i publiczne WiFi
Ostrożność powinni też zachować użytkownicy streamingowych platform muzycznych. Korzystają oni często ze specjalnych ofert operatorów, dzięki którym słuchanie muzyki przez internet nie jest wliczane do wykupionego pakietu danych. Ale to oferty na Polskę – używanie np. Tidala za granicą zmniejszy nasz internetowy pakiet roamingu i za dane będziemy musieli prawdopodobnie dopłacić.
Z kolei użytkownicy Netfliksa mogą ściągnąć sobie filmy lub seriale do pamięci telefonu jeszcze w kraju i nie martwić się o zużycie danych za granicą. Podobnie możemy zrobić z mapami – Google pozwala na ściągnięcie map danego obszaru i korzystanie z nich offline. Dzięki temu oszczędzimy mnóstwo cennych danych i nie wskoczymy w płatny pakiet.
Warto też pamiętać, że każdy smartfon pozwala na wyłączenie transmisji danych oraz wyłączenie jej w roamingu zagranicznym. Wcześniej zaznajomienie się z tymi funkcjami może nam pomóc oszczędzić mnóstwo nerwów i pieniędzy.
Większość specjalistów od bezpieczeństwa cyfrowego przestrzega również przed używaniem publicznych sieci Wi-Fi, szczególnie podczas logowania się do banku i innych wrażliwych usług. Czasem możemy wynająć np. jacht, na pokładzie którego jest Wi-Fi. Upewnijmy się jednak, jak działa i ile kosztuje. Może się okazać, że Wi-Fi jest wliczone w cenę, gdy jednostka znajduje się w zasięgu nadajników komórkowych, ale gdy straci ten zasięg, przełączy się na internet satelitarny – a to już koszty wielokrotnie wyższe, nawet od cen w Szwajcarii. Obejrzenie filmu w takich warunkach może oznaczać konieczność zapłacenia kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Dziecko w roli testeraREMOVE
Jeśli dajemy nasz telefon dziecku do zabawy, lepiej stwórzmy mu specjalny profil. Dzieciaki nie znają pojęcia roamingu i mogą sobie puścić bajkę albo film z internetu, ale to nie one będą płaciły rachunek. Zwłaszcza w krajach spoza Unii Europejskiej, gdzie koszty są horrendalne.
Inne kontynenty to czysta masakra
Większość ekspertów radzi, że w wielu krajach na innych kontynentach nie warto nawet próbować korzystać z roamingu. Tam ceny są po prostu piekielnie drogie, dlatego lepiej od razu na lotnisku kupić kartę pre-paid z pakietem internetu.
Podsumowując, wakacje bez telefonu to dla wielu z nas nie lada wyzwanie. Ale jeśli chcemy uniknąć potwornych rachunków, musimy zachować zdrowy rozsądek i trochę się przygotować. Wyłączenie transmisji danych, ściągnięcie map i filmów przed wyjazdem, a także ostrożne korzystanie z publicznego WiFi to kluczowe kwestie. Dzięki temu uda nam się cieszyć urlopem, a nie przerażać rachunkami po powrocie.
Pamiętajcie też, że jeśli staniecie się ofiarą oszustwa lub nieuczciwych praktyk w trakcie wyjazdu, możecie zgłosić się po pomoc na stronie stop-oszustom.pl. Tam znajdziecie informacje, jak postępować w takich sytuacjach.