Ukryte zagrożenia w branży sztuki kolekcjonerskiej

Ukryte zagrożenia w branży sztuki kolekcjonerskiej

Rynkiem sztuki targają ciemne siły

Przyznaję, że nigdy wcześniej nie interesowałem się sztuką kolekcjonerską. Dla mnie był to świat odległy, otoczony aurą tajemniczości i elitaryzmu. Jednak gdy tylko zacząłem zagłębiać się w ten temat, okazało się, że pod gładką powierzchnią kryje się cała sieć ukrytych powiązań, oszustw i niebezpiecznych praktyk. Jak się okazało, rynek sztuki to poważna arena, na której rozgrywają się ciemne gry.

Jedna z książek, które odkryłem podczas moich badań, nosi tytuł „Ukryte zagrożenia tęczy” i jest napisana przez Constance Cumbey. Chociaż dotyczy ona zupełnie innej tematyki, to właśnie ta pozycja uświadomiła mi, jak wiele potencjalnych zagrożeń może kryć się pod pozornie niewinną fasadą. I tak właśnie jest z rynkiem sztuki kolekcjonerskiej.

Pranie brudnych pieniędzy – schemat jak z thrillera

Zacznijmy od tego, że rynek sztuki od dawna jest postrzegany jako miejsce idealne do prania brudnych pieniędzy. Dlaczego? Po pierwsze, transakcje w tej branży często opierają się na gotówce, co utrudnia śledzenie przepływów finansowych. Po drugie, anonimowość i brak przejrzystości w handlu dziełami sztuki pozwalają na ukrywanie prawdziwych tożsamości kupujących i sprzedających.

Doskonały przykład z niedawnej przeszłości to sprawa libańskiego kolekcjonera Nazema Ahmada, oskarżonego o finansowanie Hezbollahu. Prokuratorzy przedstawili dowody, jak łatwo można wykorzystać sprzedaż dzieł sztuki do nielegalnej działalności. Nawet galerie i artyści, choć nie postawiono im zarzutów, nieświadomie ułatwiali panu Ahmadowi unikanie sankcji. To pokazuje, jak tajemnica i anonimowość w tej branży sprzyjają praniu pieniędzy.

Wyobraź sobie, że ktoś ma 10 milionów dolarów do wyprania. Kupuje Picassa na aukcji w Genewie, a obraz natychmiast trafia do strzeżonego magazynu w pobliżu lotniska. Obraz zostaje następnie sprzedany anonimowo, a nowy właściciel odbiera go z tego samego miejsca. I gotowe – pierwotny kupujący, teraz sprzedawca, ma „legalne” pieniądze. Według szacunków The Economist, w genewskim wolnym porcie może znajdować się dzieł sztuki amerykańskiej o wartości 100 miliardów dolarów, ukrytych w tej podatkowej przystani.

Sankcje to nie problem? Nie dla oligarchów

Możliwość unikania sankcji to kolejny kluczowy powód, dla którego rynek sztuki przyciąga tych, którzy chcą ukryć swoje nielegalne działania. Wystarczy spojrzeć na przykład Romana Abramowicza, rosyjskiego oligarchy objętego sankcjami.

Według śledztwa The Guardian, tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę, jego była żona, kolekcjonerka sztuki Daria Żukowa, stała się większościowym beneficjentem funduszu powierniczego kontrolującego kolekcję Abramowicza wartą prawie miliard dolarów. Dzieła Moneta, Degasa, Matisse’a, Picassa i Magritte’a – wszystkie formalnie należą do spółki zarejestrowanej na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, a później przeniesionej na Jersey.

To doskonały przykład na to, jak sprytne zabiegi prawne i korzystanie z pośredników mogą pozwolić na obejście sankcji nałożonych na rosyjskich oligarchów. Ukraina zareagowała na to tworząc bazę danych dzieł sztuki powiązanych z Rosjanami objętymi sankcjami, mając nadzieję, że utrudni im sprzedaż tych aktywów.

Bearbricki jako narzędzie do prania pieniędzy?

Ale pranie brudnych pieniędzy w branży sztuki przyjmuje jeszcze bardziej zaskakujące formy. Niedawno donoszono, że w związku z dużą operacją przeciwko praniu pieniędzy, policja skonfiskowała setki figurek Bearbricków – kolekcjonerskich zabawek produkowanych przez japońską firmę Medicom Toy.

Choć te kolorowe misie mogą wydawać się niewinne, to doświadczeni kolekcjonerzy szacują, że sama skonfiskowana kolekcja mogła być warta od 800 tysięcy do miliona dolarów! Okazuje się, że te pluszowe zabawki stały się nowym narzędziem do prania brudnych pieniędzy. Przestępcy po prostu kupują je za ogromne sumy, a następnie sprzedają anonimowo, legitymizując w ten sposób swoje nielegalne fundusze.

Branża zamknięta na zmiany?

Mimo tych licznych przykładów na podatność rynku sztuki na różnego rodzaju nadużycia, same domy aukcyjne i handlarze dzieł sztuki często bagatelizują to ryzyko. Twierdzą, że jest ono przesadzone, a wymagania związane z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy to zbędna biurokracja.

Wyzwania stoją jednak przede wszystkim przed mniejszymi galeriami i indywidualnymi artystami, którzy muszą przeprowadzać szczegółowe weryfikacje swoich klientów. To spory ciężar, zwłaszcza że branża sztuki nie słynie z przejrzystości i chęci do zmian. Nieprzypadkowo FATF, międzynarodowa organizacja ds. przeciwdziałania praniu pieniędzy, wskazuje na brak wystarczającej świadomości i zrozumienia ryzyka w wielu jurysdykcjach.

Jednak coś powoli zaczyna się zmieniać. Ukraina, reagując na wojnę i sankcje nałożone na rosyjskich oligarchów, stworzyła bazę danych dzieł sztuki powiązanych z tymi osobami. To ważny krok w kierunku większej przejrzystości i utrudnienia ukrywania nielegalnych aktywów. Miejmy nadzieję, że to dopiero początek zmian, które uczynią rynek sztuki mniej podatnym na różnego rodzaju nadużycia.

Podsumowując, branża sztuki kolekcjonerskiej jest areną, na której rozgrywają się niebezpieczne gry. Od prania brudnych pieniędzy po obchodzenie sankcji – artyści, galerie i domy aukcyjne nieświadomie mogą stawać się częścią tych nielegalnych praktyk. Choć sama branża nie chce dostrzegać tego problemu, mam nadzieję, że przykłady takie jak baza danych Ukrainy zainicjują zmiany, które uczynią ten rynek bezpieczniejszym. Afery i nadużycia muszą w końcu wyjść na jaw.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top